19 marca 2024, wtorek
Jeff Buckley komentarzy: 0

Everybody Here Wants You

Redakcja komentarzy: 0

Kliknij w zdjęcie

TNT komentarzy: 0

Spokojne miasteczko w Belgii, w biały dzień...

Janek Koza komentarzy: 0

DOBRE, BO POLSKIE

Joanna Dziwak komentarzy: 0

Gry losowe. Odcinek 7.

Ludzie, którzy prowadzą poukładane życie, mają zwykle skłonność do tego, by mówić dużo o przyszłości. Z reguły w ich zamierzeniach przyszłość przypomina do złudzenia teraźniejszość, wzbogacona jest jednak o konkretne dobra materialne. Ludzie, którzy prowadzą poukładane życie są często na tyle ograniczeni umysłowo, że utożsamiają dobra materialne z rosnącymi możliwościami. Być może te możliwości to rekompensata za nikłe możliwości ich umysłu.


Tak myślała Jo, która nie była w stanie myśleć naprawdę dobrze o człowieku liczącym na to, że określony rodzaj mieszkania, samochodu, żony poprawi w jakikolwiek sposób jakość jego życia. Nie ufała do końca ludziom, którzy używali słów takich jak: inwestować, odkładać, zbierać. Jeśli miała 50 dolarów, oznaczało to, że ma 50 dolarów do natychmiastowego wydania. Romans z T. nie mógł być naprawdę romantycznym romansem, właśnie ze względu na jego praktyczne podejście do tej i paru innych kwestii. Niby nie wszystko było jeszcze stracone – był młody i teoretycznie mógł się jeszcze zmienić. Zastanawianie się nad tym oznaczało jednak myślenie o przyszłości, a to ostatnie, o czym Jo miała zamiar myśleć.


Unikała codziennych spotkań z T., uznając, że byłoby to równoznaczne z zaangażowaniem, a tym samym zakończeniem romansu i początkiem dramatu. Nie interesowało jej szczególnie, co robi, kiedy nie spędza czasu z nią; gdyby interesowało ją trochę bardziej, mogłaby pewnie dostrzec wiele niespójności w jego sposobie postępowania. Taktyka Jo, o ile można w ogóle tak nazwać jej beztroskę, polegała na zjadaniu z tortu samych wisienek i odmawianiu ciężkostrawnej reszty. Taktyka ta, póki co, okazywała się być skuteczna.


Ponieważ wypadł „co drugi", a może nawet „co trzeci" dzień, spotkała się z T. Tym razem nie na spacer i nie nad wodę, a na kolorowe drinki w barze karaoke. Tego wieczora ludzie śpiewali same smutne piosenki, a pogoda zwiastowała, jeśli nie koniec świata, to z pewnością rychły atak islamskich fundamentalistów. On raczej tego nie dostrzegał, mówił w najlepsze o swoich służbowych obowiązkach, stwarzając przy tym wrażenie, jakby był co najmniej szefem baku światowego. Jo siedząc smętnie przy stoliku, popatrywała na ludzi, z których większość brała udział w konkurencji: jak upić się najmocniej w jak najkrótszym czasie, nieliczni uprawiali jedyny w ich życiu sport, czyli grę w bilard. Kolorowe światełka mrugały w ciemnym, zadymionym pomieszczeniu ...


Ciąg dalszy,
Klick !!!

PORYSUNKI komentarzy: 0

I po świętach

Kunsthaus Graz komentarzy: 0

Kompot z kolorów