Karnawał

Przebieram się za dziada grzebiącego w śmietnikach. I traktują mnie jak dziada.
Przebieram się za dyrektora Teatru - dostaję podania o pracę od aktorek potencjalnych oraz telefony od kobiet.
Przebieram się za bogacza i wynajmuję limuzynę zatrzymującą wzrok. Długo bywam tu i tam, bo tak wielu chce się ze mną bratać. Zresztą za kogo jeszcze miałbym się przebrać, skoro mam to, o czym marzą wszyscy – zaczyna mi się nic nie chcieć już więcej i tak sobie bywam, odpowiadając zaledwie na ogromne branie.
Aż pyta mnie córka Renia:
- Za kogo się dzisiaj przebierzesz tato?
- A za kogo byś chciała?
- Za Bono z U2.
- Za Bono akurat nie mogę.
- Nie możesz?! – jest zawiedziona.
- Jestem za wysoki – wyjaśniam. – On jest za niski, żebym mógł wiarygodnie udawać. Ale poza tym mogę wszystko co chcesz.
- Szkoda… - Renia mówi co myśli.
ilustracja: Claudio Souza Pinto
Nuda, nic się nie dzieje, czas na Mrożka
wyszła i przeszła

wyszła i przeszła
wzór do naśladowania
Mariola weszła
usiadła wstała przeszła
wyszła
ja leżałem milczałem
nie wstałem
wysiadłem przysiadłem
byłem w dołku
Ola zajrzała
ale nie weszła nie wyszła
choć przyszła
spuściła wodę
z różowej muszli
morza czerwonego
martwego perła
czarna
Jola-Mariola znów
weszła miała oczy
zarosłe rzęsą długą
jak monolog hamleta
miała czerwoną bieliznę
dojrzała zdała
została moją na kocią łapę
Po roku wstała wyszła
nigdy nie przyszła
ja leżałem
rosła mi broda
i paznokcie
zostałem Świętym Mikołajem
potem
Świętym Walentym w Dublinie
wydałem piąty tomik
wierszy
czułość otyłość miłość
szósty napisał moją ręką
anioł nostra Damus
potwierdził to Jarek
który jest poetą wibratorem
ale pieprzy poezję
weszła lola otworzyła się jak puszka
pandory
pełna ciepłej zupy
Tadeusz Różewicz Kup kota w worku (work in Progress)
Biuro Literackie, Wrocław 2008
Ilustracja: Arte Inquietante Klick!!!
Gdy kończy się papier

pam param
1 lutego 2017
(...)
do niedawna byłem przekonany, że sprawy w życiu muszą przede wszystkim elektryzować. że jak wychodzisz z domu, to na imprezę życia; że jak idziesz po włoszczyznę, to w akompaniamencie fajerwerków. a to nie tak przecież, pamiętniczku. najprzyjemniejsza jest zwyczajność, o czym dowiadujesz się później. kroisz ogórek, podlewasz kwiaty, myjecie zęby, zbierasz ubrania z podłogi po nocy, siedzicie w taksówce w drodze do domu, odpalasz serial, pierwszy zasypiasz, ona wskakuje tobie na głowę, środa, piątek, poniedziałek, trzy jajka rano na miękko, zmywarka znów pełna, kroisz cebulę, pada, nie pada, idziecie z psem na spacer po lesie, znów kończy się papier, znów kończy się cukier, palicie w oknie wspólnego szluga, za zimno, za ciepło, wychodzisz ochłonąć, pierzecie pościel, kładziesz się brudny, czekasz aż wróci wieczorem z zajęć, kochacie się w kuchni, wnosicie szafkę z ikei na piąte, znosisz po schodach rower, idziecie do kina, znowu zasypiasz, kłócicie się w aucie, kochacie się w łóżku, naprawiasz czajnik, przez tydzień się nie kłócicie, wrzesień, listopad, stoicie na światłach, w jednej rękawiczce obie ręce, rano, południe, środek nocy. w końcu zamykam auto, powoli wracam do siebie.
Całość KLICK!!!