25 kwietnia 2024, czwartek

2017

Dariusz Łukaszewski

Ale ty nie musisz tego czytać, Anka cz. 2




Ryba pływa, lata ptak, wąż syczy, pies merda ogonem, a ja tu do kartofli idę. Późno tego roku obrodziły. Ale rzuciły hojnie, dużo zbierania.




Wielkie kartoflisko. Kiedyś pola były mniejsze, bardziej ludzkie. Łazimy z koszami, za nami furmanka, końca roboty nie widać, pole po horyzont. We trzech zbieramy. Nikt nie wziął flaszki, głupoty przychodzą do głowy.


- Skąd tyle dobra się bierze na świecie?... - wzdycha któryś.


- Bo wszyscy tak się starają, żeby było coraz więcej – słychać drugiego.


- Wojny nie było już tak dawno, że ludzie głupieją.


- O czym tak tutaj? Że się zainteresuję... - pod takim pretekstem zbliża się Furman, żeby sprawdzić, czy zbieramy czysto, dokładnie, więc zbieramy z perfekcją laboratoryjną. Chociaż Furman nie ma bata.


- Aaaa... tak tylko pierdolimy – mówi ktoś. - Klituś bajduś – precyzuje.


- Ja jestem otwarty, jak sklep nocny – objawia Furman, albo tylko koń; co za różnica?


Przelatują ptaki. Wysoko, zygzakiem. Żurawie chyba, bo gadają jakoś żurawio, światowo, ekologicznie. Gapimy się, żeby zmienić obrazek przed oczami i w ich czystym, ekologicznym koncercie wziąć udział.


- Według ekologa, najlepszym produktem jest ten, który nie został wyprodukowany, najlepszą marką ta, która nie istnieje, a korporacją ta, co splajtowała – wymądrzam się, żeby wiedzieli, że nie mają do czynienia z pierwszym lepszym z narożnika, ale z takim, co czytał gazetę. - A najlepszym postępem jest postęp zaniechany – kończę wysoko.


- Jeść i chudnąć – oto, czego chce świat – kwituje jeden.


- Zwykle poglądy wynikają z braku wiedzy. I często są z nią mylone – mówię pod jego adresem, ale uchodzi mi to na sucho, bo on już skończył słuchać i nie słucha.


Trzy sarny zbliżają się truchtem. Lezą prosto na nas. Wstajemy z kolan, żeby lepiej widzieć i dla rozprostowania grzbietów. Wystraszyły się i spieprzają; też miały kogo się przestraszyć...


Szosą z miasta baba na rowerze jedzie. Wygląda, jak chce: na taką, co tylko sobie ze sklepu jedzie. Na przednim bagażniku torba foliowa z Dino, wypakowana po uszy, na tylnym z napisem Kaufland. W tej z Dino, sześć cegieł wiezie, w Kaufland cegieł osiem ukrywa. Bo ona tu nie „na po zakupy" wyjechała, ale po formę schudnięcia pedałuje dysząc. Ten kamuflaż na to, żeby się na śmieszność nie narazić: że nie ma już szesnastu lat, a mimo to podejmuje próbowanie coś ze swoim kalectwem lat sześćdziesięciu zrobić. Taki wstyd tu pedałuje zakamuflowany.


Kiwam łapką, ona uśmiecha się przepraszająco; wie, że ja wiem. Ale nie przyzna się, jedzie dalej „z zakupów". Mózg jej, wytrenowany do trzymania roli baby powracającej z zakupów, nie zezwala ujawnić, że nie dla rodziny, a dla siebie tym rowerem samolubnie.


Wracamy do kartofli, co w fabryce ich nie produkują. Ktoś je musi wyzbierać, inaczej - nie będzie kartofli. Pierdolimy dalej trochę a'propos baby, a trochę jak potłuczeni:


- Zjawiskowo piękna kobieta od razu wydaje się być ciekawsza, głębsza, mądrzejsza od brzyduli – zagajam książkowo, co mi się akurat przypomniało. - Podłość powinna być zarezerwowana na wyłączność brzydul: u kobiety zjawiskowo pięknej jest wulgarna, po prostu nie do zniesienia.


- Człowiek z natury jest tak zmajstrowany, że niepodobna mu pojąć, że życie bez kobiet może być istnieć. Niewyobrażalne to jest dla niego – filozofuje jeden, podejmując temat.


- Dzisiaj nie jestem tym, kim byłem kiedyś. Żyję w pięciu związkach, rąbię jak idzie, więc powinienem być szczęśliwy – ujawnia drugi.


- Według feministek, kobieta stworzona jest wyłącznie do ulegania przemocy domowej – ja to mówię? Naprawdę?


- Bym się tego po tobie nie spodziewał ani – patrzy na mnie ten drugi ze zgrozą. - Gorsze teksty są tylko na ścianie w kiblu!


Ciąg dalszy jutro
Foto: Marcel Marien


   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.