19 marca 2024, wtorek

Joanna Dziwak

Gry losowe. Odcinek 9.

Była druga połowa sierpnia, Jo wysiadła z pociągu. Dwugodzinna podróż upłynęła jej w przedziale wypełnionym mężczyzną w koszulce z wypisanym na froncie życiowym credo: Masturbation is not a crime. Nawet bez tej ostentacyjnej deklaracji byłoby to jednak oczywiste: sprawiał wrażenie smutnego wieloryba, który pozostawał przy życiu dzięki dwóm przyjemnościom: pornografii i chipsom. Nie śmiał wypowiedzieć słowa w kierunku Jo, tępy wzrok utkwił w szeleszczącym opakowaniu i z typową dla notorycznych onanistów nieśmiałością pogrążył się w słuchaniu pop metalu.

A propos sztuki, do towarzystwa starych znajomych Jo przypałętał się jakiś chłopiec. Studiował sztuki piękne, był bardzo piękny i bardzo głupi. Towarzyszyła mu jego równie piękna i jeszcze głupsza dziewczyna. Przez większą część czasu podniośle milczeli, siląc się pewnie tym samym na głębię, a w każdym razie wprawiając w zakłopotanie resztę zgromadzonych. Co typowe dla osób sikających w galeriach i nazywających to sztuką współczesną, byli również przedziwnie ubrani: ostentacyjnie każda skarpetka w innym kolorze, każdy włos w inną stronę, przedni ząb wymieniony na złoty, tatuaż na powiece. W pewnym momencie jednak piękny chłopiec postanowił włączyć się w rozmowę. Ktoś opowiadał akurat o swoich problemach gastrycznych, więc był to dobry moment. Wówczas chłopiec rozpoczął swój monolog. O fascynacji wymiocinami. Wcześniej wprawdzie fascynował się błotem, ale błoto to mainstream przy prawdziwym rzygu. Błoto można znaleźć wszędzie po deszczu. Wymiot wymaga natomiast konkretnego zaangażowania.


 - Wypływa, że tak powiem, z głębi człowieka. – powiedział student sztuk pięknych – Wyraża indywidualność. Zawiera prawdziwą ludzką zawartość.


Wszyscy milczeli. Jego dziewczyna najbardziej. Właśnie produkowała kisiel do majtek. Będzie nim mogła później mazać po płótnie i z pewnością dostanie same najlepsze oceny od swoich podstarzałych profesorów. Włos łonowy będzie jak kropka nad i w tym dziele sztuki współczesnej opatrzonym tagami gender, feminism, tracy emin, cindy lauper. Może kiedyś sprzeda ten swój zaschnięty kisiel za jakąś spektakularną sumę jakiejś spektakularnej galerii i będzie stać ją na te wszystkie spektakularne ciuchy wintydż, które ogląda w internecie co rano jeszcze przed sikaniem. Ta oto marynarka jest po dziadku zmarłym dwadzieścia lat temu na egzotyczną chorobę przywiezioną z wakacji na księżycu, a te przyduże okulary bez szkieł to po wujku, który niczym Franz Kafka całe życie przepracował w ubezpieczalni, pisząc na boku operetkowe libretta. Takim był hipsterem. Zostawił również w spadku unikatową maszynę do pisania, której używam teraz zamiennie z moim MacBookiem.


Jo chce się rzygać, choć wie, że nie powstanie z tego nawet średnia piosenka. Zaczyna myśleć z nostalgią i sentymentem o T., prostym, nieskomplikowanym T., ostoi prostolinijności i naturalności na tle tych dziwnych ludzi, którzy z jakichś niezrozumiałych powodów uważają się za wyjątkowych.


Cały odcinek, Klick !!!


   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.