19 kwietnia 2024, piątek

Czytelnia człowieka dla ludzi

Gośka Maj

Szkicownik emigrantki, cz.II



Dwudziesty lipca

Słaby dostęp do internetu, nie mam na nic pieniędzy i jeszcze ani razu nie zjadłam ciepłego obiadu,

 


nie dzwonię do rodziców, żeby ich nie martwić, żeby nie zawyć,

że jestem beznadziejna i nie umiem w ogóle mówić po angielsku, nic nie rozumiem i nie potrafię się wyrazić, że wszystkie kursy, na które mnie posyłali, certyfikaty, które z dumą wkładałam do ramki, są nic nie warte, bo teraz się wciąż zacinam i nie mam przez to pracy, nawet nie mogę być opiekunką, bo nie mam prawa jazdy, a tu bez tego ani rusz, bo autobusy są dla biedoty, nikt o zdrowych zmysłach i dwóch kartach kredytowych nie jeździ autobusami, jedynie metro, kiedy firma nie ma parkingu albo jedzie się na zakupy; poza tym jestem nielegalnie, nielegalnie czyli najtaniej, najgorzej, najbrudniej, najsmrodliwiej, co tu dużo tłumaczyć, strażnik mnie przepuścił, tak jak się pozwala Meksykańczykom powymierać w Teksasie z głodu i pragnienia, jak się wpychasz, gdzie nie wolno, to radź sobie sama; a więc czy szukasz pracy, pyta Jenny, pamiętaj, nie możesz nikomu dawać tego numeru telefonu ani adresu, tylko przyszłym pracodawcom, bo muszę chronić bezpieczeństwo mojej córki; a ja chciałabym mieć znajomych, chociaż kogoś, kto nie łypie na mnie okiem jak Magdalena, nie taksuje przenikliwie, kto choć trochę polubi, tylko gdzie. Jenny zawozi mnie do polskiej dzielnicy, zostawiam ogłoszenia w sklepach, pytam, czy nie chcą pomocy, dowiaduję się, że ich jest tu już i tak za dużo, Jenny pyta mnie w samochodzie, o jakich ich jej chodziło, a ja nie wiem, pewnie Polaków, rąk do pracy, nielegalnie przebywających dziewczątek marzących najpierw o tym, żeby zarobić na cały rok życia w Polsce, potem o tym, żeby chociaż sobie coś kupić, a na końcu, żeby zwróciło się za bilet, żeby nie robić już większych długów; uświadamiam sobie, że takich jak ja jest tysiące, tak samo szarych i wychudzonych.


Dzwonię po raz pierwszy do Andrzeja, rozmawiałam z nim już raz, na kilka miesięcy przed wylotem, chłopak z czatu, zatajam to przed Jenny, zabiłaby mnie, to przecież takie niebezpieczne; jest sobota i nie odbiera długo, w końcu mówię cześć, to ja, no więc przyjechałam, on śmieje się, przeciąga pierwsze e w słowie wiedziałem, no to kiedy się spotkamy i gdzie, wymyślam jakąś stację metra, jedyną, jaką znam, ale on nie trafi, będzie samochodem, nie zna metra, nie znajdziemy się. Ratusz mojej mieścinki, a więc dobrze. Boston jest przecież tak blisko, a byłam tam tylko raz, na spacerze z Hannah, na wybrzeżu, czy też jakimś półwyspie, nie mam mapy, ale jakoś do tego ratusza mojej wioski trafię, biorę na wszelki wypadek karteczkę z jego numerem telefonu, choć nie mam żadnych pieniędzy i pewnie nie obsłużyłabym budki telefonicznej, bo wszystko wydaje się ponad moje siły i wychodzę, kiedy nie ma Jenny.


Wiadomo, że nie trafiam, poszłam pewnie w przeciwnym kierunku, jestem w dzielnicy Czarnych, jedyna biała osoba na ulicy, a więc właśnie tę nieswojość oni czują w każdym królestwie białych, to co ja teraz, bo nawet nie moje blond włosy, ale ten polski akcent, wyłapany po pierwszym cześć, czuję się gorsza od wszystkich wokół i to pod każdym względem, ale ośmielona wiedzą nabytą w czasie filmowej edukacji, jeszcze na rozwalającej się wersalce, co to mogło być, Beverly Hills?, wchodzę do sklepu – sklep z perukami i dodatkami do włosów (wszystkie peruki czarne, modelki ciemne), podchodzę do lady i mówię, że się zgubiłam i nie mam telefonu, a koniecznie muszę zadzwonić, z zaplecza wychodzą trzy dziewczyny i każda podaje mi telefon, uśmiecham się i dzwonię do Andrzeja, że jestem guła, żeby nie odjeżdżał jeszcze, bo jakoś trafię, on śmieje się, tylko dojdź do wieczora, będę siedział w samochodzie, nie boję się, dziewczyny się uśmiechają, miło im, że mogły pomóc, a skąd jesteś?

 


CDN

 



Rysunek: Andrzej Bobrowski

 

 

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.