19 marca 2024, wtorek

Ludwik Cichy

W środku zimy, u progu dnia



To co się stało, mogłoby się równie dobrze i nie stać. I nic by się takiego nie stało z tego powodu. Ale to się jednak stało.



Ludzie już szli po zaśnieżonym chodniku na przystanek autobusu, który zaraz zabierze ich do pracy na cały dzień. Właściwie nie było już ciemno, a nawet było prawie jasno. Na oblodzonej ławce pływała czerwona rybka z tropików w niezwyczajnej szklanej bańce – ciekawe skąd tu się wzięła i po co?

Naprawdę ciekawe?


Pośpiesznie przechodzili obok  hetero i homo, pijący i nałogowo nie pijący, palący i rzucający, sportujący się i tylko odchudzający, uprawiający regularne życie małżeńskie i nie uprawiający. Tup. Tup. Tup, tup, tup...


Podjeżdżające autobusy połykały kolejne nadchodzące partie i dowoziły do miejsc, w których ludzie wysiadali i od razu wiedzieli dokąd mają iść i jak szybko, żeby nie podpaść spóźnieniem.


Ruch na chodniku prowadzącym do przystanku rozwożącego całe osiedle do zajęć ostygł po kwadransie, a po następnym zamarł kompletnie. Następne poruszenie miało nastąpić za niecałe pół godziny. Mróz zelżał do minus siedemnastu, ale na oblodzonej ławce czerwona rybka z tropików nie pływała już w  szklanej bańce. Wyglądała teraz bardzo ładnie, unieruchomiona w przeźroczystej lodowej bryle; nawet ktoś się zatrzymał i zastanawiał, czyby nie zabrać takie eleganckie coś do biura na szafkę. Ale ktoś drugi odradził, że zaraz się roztopi i tylko będzie śmierdzieć.


Trzy życzenia przegapione owego ranka, poszły się jebać. Nieodwracalnie.

Okruchy szkła, z rozsadzonej mrozem bański, uprzątnęło dopiero (paroma kopnięciami) dwóch młodych pijących na wiosnę. Podsuszony trupek w ogóle nie zwracał ich uwagi, wobec tematów, jakie mieli tu do poruszenia.


O czym właściwie jest ta opowieść?:

Większość nawet nie ma w życiu okazji żeby coś powiedzieć od siebie, coś stworzyć swojego, dobrego albo zaledwie wyjątkowego. Większość nawet nie wie, że coś takiego można by zrobić czy powiedzieć; po prostu wychodzi codziennie do pracy rano, wraca wieczorem, pouprawia trochę jakieś życie towarzyskie czy małżeńskie w przerwach od roboty, a pewnego dnia umiera. I nawet nie ma pretensji, bo się nie wiedziało, że taka okazja powinna być, i taka szansa powinna w życiu każdego człowieka istnieć.


Ilustracja, Klick!!!


   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.