Czytelnia człowieka dla ludzi
- Jesteś najmniej znanym sławnym facetem, jakiego znam.

Lydia, aktualna kobieta Chinaskiego. Klick!!!
Szybki rysunek: Anka Cięciel
"Kobiety", Charles Bukowski
25 rozdział
Wydawnictwo NOIR SUR BLANC, 1996, przełożył Lesław Ludwig
Pamiętałem o tym spotkaniu. Nigdy nie miałem problemów z
doprowadzeniem do rozstania z Lydią. Byłem z natury samotnikiem,
zadowolonym z tego, że żyję z kobietą, jadam z nią, sypiam,
spaceruję ulicami. Nie pragnąłem rozmów ani wypraw dokądkolwiek,
chyba że chodziło o wyścigi konne lub mecze bokserskie. Nie
rozumiałem telewizji. Wydawało mi się głupie, żeby płacić za pójście
do kina, siedzieć tam pośród obcych i wspólnie coś z nimi przeżywać.
Przyjęcia przyprawiały mnie o mdłości. Nienawidziłem tych gierek,
intryg, flirtów, pijaków-nieudaczników i hord zwykłych nudziarzy.
Tymczasem przyjęcia, tańce i banalne pogaduszki wprost elektryzowały
Lydię. Uważała się za dziewczynę niezwykle atrakcyjną.
Tyle że zbytnio się z tym obnosiła. Tak więc nasze kłótnie często
brały się stąd, że moje pragnienie: ,,żadnych ludzi" kolidowało z
jej pragnieniem: ,,jak najwięcej ludzi, i to jak najczęściej".
Na kilka dni przed przyjazdem Mindy zabrałem się do wywołania
sprzeczki. Leżeliśmy w łóżku.
- Lydio, Jezus Maria, dlaczego jesteś taka tępa? Czy nie
rozumiesz, że jestem odludkiem? Muszę taki być, żeby pisać.
- Jak możesz dowiedzieć się czegoś o ludziach, skoro się z
nimi nie spotykasz?
- Wszystko już o nich wiem.
- Nawet kiedy idziemy do restauracji, masz spuszczoną głowę,
nie patrzysz na nikogo.
- Po co mam się wkurzać?
- Ja obserwuję ludzi. Pilnie im się przypatruję
- Kurwa, daj spokój!
- Boisz się ludzi!
- Nienawidzę ich.
- Jak możesz być pisarzem? Za grosz nie masz daru obserwacji!
- No dobra, nie zwracam uwagi na ludzi, ale jestem w stanie
utrzymać się z pisania. To lepsze od wypasania owiec.
- Nie przetrwasz w tym fachu. Nigdy nie odniesiesz sukcesu.
Źle się do tego zabierasz.
- Właśnie dlatego jakoś mi się udaje.
- Udaje ci się? A któż, do diabla, słyszał o tobie? Czy jesteś
sławny jak Mailer! Jak Capote!
- Oni nie potrafią pisać.
- Ale ty potrafisz! Tylko ty, Chinaski, umiesz pisać!
- Tak, właśnie tak to widzę.
- Zdobyłeś sławę? Gdybyś pojechał do Nowego Jorku, czy
ktoś by cię poznał na ulicy?
- Posłuchaj, nie dbam o to. Chcę tylko dalej pisać. Niepotrzebne
mi fanfary.
- Och, nie udawaj, chętnie byś ich posłuchał.
- Może.
- Lubisz udawać, że już jesteś sławny.
- Zawsze tak się zachowywałem, zanim jeszcze zacząłem
pisać.
- Jesteś najmniej znanym sławnym facetem, jakiego znam.
- Po prostu brak mi ambicji.
- Wcale nie, jesteś tylko leniwy. Chcesz zdobyć wszystko bez
wysiłku. A tak w ogóle, to kiedy ty piszesz? Kiedy, co? Wiecznie
tylko wylegujesz się w wyrze, chlejesz bez opamiętania albo grasz
na wyścigach.
- Nie wiem. To nieważne.
- Co w takim razie jest ważne?
- Ty mi powiedz.
- Dobrze, powiem ci, co jest ważne! Od dawna nie urządziliśmy
żadnego przyjęcia. Od dawna nie widziałam żadnych ludzi.
Ja LUBIĘ ludzi! Moje siostry UWIELBIAJĄ przyjęcia! Przejechałyby
tysiąc mil, żeby trafić na przyjęcie! Tak nas wychowano w
Utah! Przyjęcia to nie złego. Ludzie po prostu rozluźniają się
i dobrze się bawią. A ty wbiłeś sobie do łba jakieś bzdury i uważasz,
że dobra zabawa musi kończyć się dymaniem! Jezu, inni ludzie
zachowują się przyzwoicie! Po prostu nie umiesz się bawić!
- Nie lubię ludzi.
Lydia wyskoczyła z łóżka.
- Jezu, rzygać mi się chce, gdy cię słucham!
- W porządku, dam ci trochę luzu.
Opuściłem nogi na podłogę i zacząłem wkładać buty.
- Trochę luzu? Co przez to rozumiesz?
- Chce powiedzieć, że się wynoszę!
- Dobrze, ale posłuchaj, jeśli teraz wyjdziesz, nigdy mnie już
nie zobaczysz!
- Zgoda - uciąłem dyskusję.
Wstałem, podszedłem do drzwi, otworzyłem je, zamknąłem za
sobą i skierowałem się do swego volkswagena garbusa. Włączyłem
silnik i odjechałem. Cóż, zrobiłem trochę miejsca dla Mindy.
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.