Puchacze z plastiku
Pierzaste rzeźby
Matki Madzi nieukazanie się

Jak ujawniła wiarygodna osoba pragnąca zachować anonimowość (Maria Kustosz z domu Pakowska, 44 lata, panna), wczoraj Matka Madzi nie pojawiła się w tym miejscu. Nie widziano jej także w trzech innych miejscach w Polsce, w których mogła się ukazać.
- Czy to jest normalne? – zastanawia się Maria Kustosz, pragnąca zachować anonimowość.
Dzwońcie na różowy telefon! Ty też nie zwlekaj!
Foto, Klick !!!
Foto
David Kycz Lynch
Gry losowe. Odcinek 7.

Ludzie, którzy prowadzą poukładane życie, mają zwykle skłonność do tego, by mówić dużo o przyszłości. Z reguły w ich zamierzeniach przyszłość przypomina do złudzenia teraźniejszość, wzbogacona jest jednak o konkretne dobra materialne. Ludzie, którzy prowadzą poukładane życie są często na tyle ograniczeni umysłowo, że utożsamiają dobra materialne z rosnącymi możliwościami. Być może te możliwości to rekompensata za nikłe możliwości ich umysłu.
Tak myślała Jo, która nie była w stanie myśleć naprawdę dobrze o człowieku liczącym na to, że określony rodzaj mieszkania, samochodu, żony poprawi w jakikolwiek sposób jakość jego życia. Nie ufała do końca ludziom, którzy używali słów takich jak: inwestować, odkładać, zbierać. Jeśli miała 50 dolarów, oznaczało to, że ma 50 dolarów do natychmiastowego wydania. Romans z T. nie mógł być naprawdę romantycznym romansem, właśnie ze względu na jego praktyczne podejście do tej i paru innych kwestii. Niby nie wszystko było jeszcze stracone – był młody i teoretycznie mógł się jeszcze zmienić. Zastanawianie się nad tym oznaczało jednak myślenie o przyszłości, a to ostatnie, o czym Jo miała zamiar myśleć.
Unikała codziennych spotkań z T., uznając, że byłoby to równoznaczne z zaangażowaniem, a tym samym zakończeniem romansu i początkiem dramatu. Nie interesowało jej szczególnie, co robi, kiedy nie spędza czasu z nią; gdyby interesowało ją trochę bardziej, mogłaby pewnie dostrzec wiele niespójności w jego sposobie postępowania. Taktyka Jo, o ile można w ogóle tak nazwać jej beztroskę, polegała na zjadaniu z tortu samych wisienek i odmawianiu ciężkostrawnej reszty. Taktyka ta, póki co, okazywała się być skuteczna.
Ponieważ wypadł „co drugi", a może nawet „co trzeci" dzień, spotkała się z T. Tym razem nie na spacer i nie nad wodę, a na kolorowe drinki w barze karaoke. Tego wieczora ludzie śpiewali same smutne piosenki, a pogoda zwiastowała, jeśli nie koniec świata, to z pewnością rychły atak islamskich fundamentalistów. On raczej tego nie dostrzegał, mówił w najlepsze o swoich służbowych obowiązkach, stwarzając przy tym wrażenie, jakby był co najmniej szefem baku światowego. Jo siedząc smętnie przy stoliku, popatrywała na ludzi, z których większość brała udział w konkurencji: jak upić się najmocniej w jak najkrótszym czasie, nieliczni uprawiali jedyny w ich życiu sport, czyli grę w bilard. Kolorowe światełka mrugały w ciemnym, zadymionym pomieszczeniu ...
Ciąg dalszy, Klick !!!