Coraz większa cena za zamieszczenie nieprawdziwej informacji w kolorowej prasie

Jeszcze rok temu za średniej wielkości łgarski artykuł przeciętny celebryta płacił wydawnictwu nie więcej niż 5000 zł, plus 800 złotych dopłaty, jeśli tekst miał go szkalować wyjątkowo mocno. Dzisiaj te stawki poszły w górę aż o 60 procent!
„Nie wiem, co to będzie”, zastanawia się znana serialowa gwiazda, Kasia. „Kiedyś płaciłam tabloidowi równowartość gaży za pięć dni zdjęciowych i wszystko było w porządku, teraz będę musiała poszukać chyba jakiejś dodatkowej pracy. Może wrócę do szydełkowania…”
Równie negatywnie ocenia tę sytuację Ibisz K. (imię znane redakcji). „Gazeta «Super Intercity» jest najtańsza, ale tam nie sposób się po prostu dostać. Na opublikowanie imprezowego zdjęcia z rozpiętym rozporkiem czekałem aż pół roku! A to świetna fotka – jedyna na której mam zmarszczki”.
Poszczególne elementy ceny są jawne. Najmniej gwiazdę kosztuje napisanie artykułu, najwięcej opłacenie paparazzich. Koszt każdego wynajętego faceta z aparatem zależy od wielkości jego obiektywu.
Usługa zrobienia gwieździe pozowanego zdjęcia na porodówce, kosztuje mniej więcej tyle ile pół pensji Edyty Górniak. Zdjęcie nie pozowane podlega osobnej negocjacji.
Podobnie dodatkowo opłaca się fałszywego kochanka do szokujących zdjęć udowadniających zdradę, lub prawdziwego do zdjęć z ukrycia, zwykle jednak dużo mniej atrakcyjnych.
Klick !!!
Tęcza (opowiadanie)
Uwolnienie karpia
O udawaniu bycia
rola światła

Fragment wyjęty z książki Tadeusza Różewicza "Kup kota w worku", Biuro Literackie, Wrocław 2008
Ilustracja: Korehiko Hino Klick!!!
kiedy „coś” się rusza w świetle napięcie jest mniejsze niż kiedy „coś” się rusza w ciemności to „coś” może w świetle być małe ale to małe „coś” w ciemności rośnie ogromnie i przeraża nas do tego stopnia że ogarnia nas panika lecz nie możemy się ruszyć... „coś” - może to być mucha... komar... osa... jedyną radą na rozładowanie grozy jest zapalenie światła w świetle „coś” okazuje się byle czym ( str. 40)
Na dzisiaj
Życzliwy

Dziś podobno święto życzliwości, ale to nieprawda. W społeczeństwie wysokorozwiniętym, takim jak Polska, każdy dzień jest świętem życzliwości. Tym razem galeria handlowa, wiadomo, winter is coming, trzeba ciuszek, to sobie znalazłem ciepły i teraz stoję w kolejce do kasy. Sytuacja mało dynamiczna, ale spokojnie, myślę sobie, 6 minut do autobusu, nawet na czworaka bym zdążył, tak że stoję cierpliwie jak rycerz i czas wypełniam uśmiechem, wokół sami fantastyczni ludzie, a pośród nich ona, taka bardzo miła pani, której troszeczkę się spieszy, więc pyta mnie, następnego w kolejce, czy mógłbym ją przepuścić, bo ona tylko koszulkę, a zaraz jej się bilet za parking kończy, wobec czego odpowiadam, że absolutnie żadnego nie ma problemu, proszę śmiało, patrzę na telefon: 4 minuty do autobusu, nawet tip topkami bym zdążył. Pani kładzie koszulkę na ladzie, pik pik, ekspresowa akcja, ale wtedy sobie przypomina, że coś jeszcze miała, że coś tam chyba w przymierzalni zostawiła drobnego, więc mówi, że sekunda, zaraz wracam, i znika wśród ubrań, czas mija, tyk tyk, kolejka pęcznieje, jestem stojącym uśmiechem. Aż wreszcie powraca pani z długiej wyprawy i ewidentnie winter is coming, bo w rękach niesie ciuchów dla całej kurwa rodziny na wszystkie zimy do końca kurwa życia. Myślę sobie: w społeczeństwie wysokorozwiniętym każdy dzień jest świętem życzliwości, więc tylko spoglądam pani ciepło w oczy, a uśmiech nie znika z mojej twarzy, wręcz przeciwnie – z każdą sekundą nasila się, jest coraz pełniejszy, zaczyna przypominać kosę w rękach chłopa.
Klick!!!