42 wariatów (opowiadanie)

W moim małym mieście jest 42 wariatów. Ale ciężko spotkać wszystkich razem. Ta sztuka jeszcze mi się nie udała, a nawet nigdy nie byłem blisko. Nie załamuję się, bo przecież tylu ludziom nic się dzisiaj nie udaje. Dzisiaj na przykład, jeszcze ani jednego wariata nie spotkałem.
Pod piekarnią natknąłem się na słynnego lokalnie Adzia Ariona Adelę Dziamskiego, ale to się nie liczy, to jest sława kolorytu lokalnego czyli patriotyzm małych ojczyzn i godność. Adziu Adela wciąż ma pod sześćdziesionę i wciąż wygląda zaledwie na mocno zużytego szesnastolatka, jakim go poznałem. Bezdomność widać służy czasami i niektórym się na coś przydaje.
- Kup mi pół chleba – wyróżnił mnie z tłumu przechodniów Adziu .
- Pół chleba – powiedziałem do młodej ekspediującej, ale zaraz otworzyłem drzwi i dopytałem Adzia: - Pokrojony?
- A co kurwa, dziwne?! - raczył odpowiedzieć, na chwilę tylko odrywając się od patrolowania nerwu miasta.
- Ale pokrojony, jeśli by pani mogła – zasugerowałem łagodnie do ekspediującej, która natarła na wibrującą maszynę tnącą z taką ostentacją, że od razu poczułem ile kosztuje ją to krojenie, i ten woreczek foliowy jeszcze musiała poszukać, jesuu... udało mi się znaleźć dwa złote i uciekłem szybko, żeby było jasne że nie ma być 66 groszy reszty, uff...
- No, to możesz teraz dać ćmika – Adziu docenił mój gest i postanowił się odwzajemnić.
Nie miałem ćmika.
- Oż ty cycu jeden! Ale nie przejmuj się – Adziu klepnął mnie jednak w ramię pokazując ludzką twarz.
Mogłem sobie już pójść. I poszedłem. Żadnego wariata nie spotkałem. Chociaż obszedłem rynek dookoła. Pełne koło. Ani tych z lewa ani z prawej strony sceny. Ale też było siarczyście mroźno. Więc wszystkie lewe i prawe wariaty zrobiły to samo, co zawsze robią wszystkie wariaty w obliczu narodowej klęski niezwyczajnej – wspólnie zastrajkowały przez niewychodzenie, czyli ostentacyjnie dotkliwe dla publiki pozostanie w ciepłych pieleszach. Nie spotkałem dzisiaj żadnego wariata… może jutro? Może jutro się ociepli i będzie im łatwiej zamanifestować lokalnie poprzez wystąpienie z domowych, fejsbukowych taczanek-bamboszy?
Ilustracja: Kenne Gregoire, Klick!!!
Zmierzch ery lajków

Nie dajmy się zwieść internetowym statystykom. Fanów można sobie kupić. Tysiąc lajków na Facebooku kosztuje 40 zł, a 10tys. wyświetleń na YouTube jest warte tyle, co jedna pizza. Jednak specjaliści w branży wieszczą, że epoka martwych dusz w sieci właśnie się kończy.
Fragment artykułu Jerzego Ziemackiego, Przekrój nr 2
Agencje handlujące lajkami prześcigają się w ofertach: „1000 realnych lajków za 8 dolarów"; „10 000 lajków wysokiej jakości z Niemiec"; „20 000 lajków z Europy plus gratisy"; „100 000 lajków lub zwrot pieniędzy". Rynek nabijania firmom i osobom statystyk jest bardzo dynamiczny. Również w Polsce: 2 tys. lajków kosztuje u nas 99 zł i 99 gr. Za 4 zł można mieć „120 unikalnych Polaków, z możliwością podziału na województwa". Jeden polski fan wart jest 4 gr. Firmy handlujące lajkami zapewniają, że są uczciwe i działają zgodnie z prawem. I w większości przypadków tak właśnie jest. Otrzymujemy tyle lajków, ile kupiliśmy. Cała operacja jest legalna. To znaczy nie jest nielegalna. A ściślej: nie jest to działanie niezgodne z prawem kalifornijskim (Facebook podlega tamtejszej jurysdykcji).
Admin wrzuca zdjęcie cierpiącego kotka, które należy polubić, by pomóc biednemu zwierzęciu. W rzeczywistości miłośnicy kotów lajkują duży koncern samochodowy.
Handel kwitnie również na portalu YouTube. – Oferuję panu cały pakiet: 100 tys. wyświetleń, lajki filmu (łapki w górę) oraz widzów kanału za 400 zł – mówi mi przez telefon pracownik Social Planet, firmy specjalizującej się w sprzedawaniu wyświetleń na YouTube. I zachęca: – Zawsze dorzucamy kilka tysięcy gratis.
(...)
Cały artykuł w Przekroju nr 2, Klick !!!
Foto, Klick !!!
Ssaki (mammals)
Na dziś
Manteca
Happy weekend - Pata Pata!
Mama Africa
"Nie jestem artystką polityczną" - przekonywała. "Ludzie myślą, że celowo staram się mówić światu o tym, co dzieje się w RPA. Tymczasem ja śpiewam o swoim życiu, a w moich stronach zawsze śpiewało się o tym, co nas dotyczy. Zwłaszcza o tym, co nas rani".
Polecamy film o Miriam, najbliższe emisje w TV Planet: niedziela 27 stycznia, godz. 14:35, niedziela 3 lutego, godz. 22: 50, Klick!!!
Bądź dobry dla agenta, nie utrudniaj!
Pani Kropka
Yayoi Kusama – jej oryginalne prace przedstawialiśmy już rok lub dwa lata temu, ale nie uznaliśmy wtedy za konieczne opatrzyć ich jakimś chwytliwym komentarzem, i przeszły bez specjalnego echa. Dziś naprawiamy błąd zaniechania, dziś już z medialnych chwytakiem:
Yayoi Kusama – jedyna kobieta, która sprzedała obraz za 5 milionów dolarów a zamieszkuje dom starców, chociaż jej design firmuje produkty marki Louis Vuitton, które światowe elegantki kupują, by od razu było widać, że stać je na torebkę za tysiące dolarów.
Klick !!!
Strona artystki, Klick!!!