Teatr rozmowy
Chopin według Olejniczaka
Jeżeli zapytałby
Pan mnie, jakich kompozytorów lubię najbardziej, to bym powiedział o
Beethovenie, Schumannie , Debussym, Ravelu, pewnie o Prokofievie. Natomiast
nie wspomniałbym o Chopinie, bo Chopin… ach… no strzelę taki banał - jest
we mnie, jest częścią mnie. Więc … co będę mówił o sobie.
Jacek Marciniak:
- Do Pana przylgnęła etykieta szopenisty.
Nie drażni Pana to określenie ?
Janusz
Olejniczak: - Zupełnie mnie nie drażni. Zresztą wie pan, jak się jest Polakiem, pianistą
urodzonym w Polsce, żyje się w kulcie
najpierw Chopina, potem marzy się o konkursie chopinowskim, więc nie znam młodego pianisty, który nie
lgnąłby do tego Chopina, z większym lub mniejszym powodzeniem. A jak już się dostanie nagrodę na chopinowskim
konkursie , będąc Polakiem w Warszawie, to jest to wielka sprawa. Wie pan, jest
taka sytuacja, jeżeli zapytałby Pan
mnie, jakich kompozytorów lubię najbardziej, to bym powiedział o Beethovenie,
Schumannie , Debussym, Ravelu, pewnie o Prokofievie. Natomiast nie wspomniałbym
o Chopinie, bo Chopin… ach… no strzelę taki banał, jest we mnie, jest częścią mnie. Więc … co będę
mówił o sobie.
Takie
jednoznaczne określenie nie redukuje pianisty tylko do jednego wymiaru
estetycznych poszukiwań ?
Oczywiście nie redukuje, bo ja przecież – jak wspomniałem –
gram także innych kompozytorów i różne rzeczy.
I jeżeli gram, nie wiem… w
Argentynie, kiedyś po raz pierwszy, to
grałem oczywiście Chopina. Bo oczywiście łatwiej reklamować pianistę z Warszawy, laureata konkursu chopinowskiego,
niż gdyby przyjechał po raz pierwszy z
Schumannem, bo niby dlaczego. Natomiast
wszędzie , gdzie mogę jeździć po raz kolejny , to gram wszystko, ale
….zawsze przynajmniej jedną trzecią,
jedną czwartą czy nawet połowę koncertu
poświęcam kompozycjom Chopina. Czuję się w tym dobrze i tak jak mówię, to jest dla mnie tak
naturalne, tak jak by mi ktoś powiedział, czy Pana drażni, że ma
Nazywany
jest Pan także poetą fortepianu, romantykiem
tego instrumentu ….
To tylko mogę się cieszyć. Bo akurat w muzyce Chopina to są
te walory, które są charakterystyczne dla twórczości tego kompozytora. Poza
tym, co jest jeszcze w jego muzyce, co mnie nie przestaje fascynować i przede
wszystkim nie nudzi, to jest nieskończona liczba możliwości interpretacji
każdego utworu. Jest to coś na kształt, nie wiem, improwizacji jazzowych, oczywiście na
zapisany temat, każda nutka jest ważna. Stąd jest taka fascynacja chopinowskim
konkursem, stąd są te wszystkie dyskusje, bo Chopina tak można różnie interpretować, tak różnie dobrze interpretować , że to jest
cała frajda. Dajmy na to jeden mazurek – naprawdę ja mam kłopoty z nagraniem
takiego drobiazgu, bo większe utwory wymagają pewnych ścisłych ustaleń
szczególnie, jak się gra z orkiestrą.
Ale zdecydować się na jakąś wersję , która ma zostać na płycie, mazurka, walca,
nokturnu czy nawet poloneza, jest to bardzo trudne, ponieważ raz zagram tak,
potem coś zmienię, co jest dla mnie istotne w interpretacji, coś nagram na co
się zgodzę, że zostaje, a za tydzień już bym chciał jeszcze raz nagrywać. Bo właśnie taki jest Chopin.
Dlatego bardzo ważne jest, by na płycie było, kiedy było nagrane, jaki dzień,
jaka godzina, bo wtedy grałem tak, ale to nie znaczy, że to jest aktualne dzisiaj.
O ile
pamiętam, to Pan powiedział, że Chopin nie znosi rutyny.
Zdecydowanie i to bardzo. Wydaje mi się, że jeżeli ktoś jest
muzykiem i ma pewną wrażliwość, jest dobrym pianistą, to w rutynę trudno właściwie w Chopinie wpaść. Bo naprawdę kompozytor prowokuje, nie do
….poszukiwań, tylko, to jest bardzo
trudne do określenia, to jest pewnego rodzaju swoboda na estradzie, którą
właśnie mają jazzmani, że można w czasie grania kształtować pewne rzeczy na bieżąco. To jest właśnie ta frajda. Jak się jest w
dobrej formie, ma się dobry fortepian, fajną publiczność, dobrą salę z
akustyką, to Chopin jest najpełniejszy pianistycznie do samorealizacji, bardziej niż inni
kompozytorzy.
Panu
zdarzyło się popełnić grzech rutyny w trakcie któregoś z koncertów ?
Oj zdecydowanie tak, nawet tu nie chodzi o rutynę czy jakieś zmęczenie. Pewnie jak się gra
codziennie poloneza As - dur czy etiudę rewolucyjną, to można oszaleć, nie
wolno tego robić, trzeba robić przerwę od takich – powiedziałbym –
sztandarowych utworów, które lubi publiczność, które zresztą ja też kocham i
lubię, ale po pewnym czasie przestaje się je słyszeć. I to właśnie jest coś na kształt rutyny, dlatego
przerwy są nieodzowne, często nawet muszą być kilkuletnie.
I
jeszcze jeden cytat z pańskich wypowiedzi.
Pan powiedział, że przy wykonywaniu Chopina należy połączyć dojrzałe
przeżycie ze spontanicznością. To trochę brzmi jak oksymoron. To przypomina
połączenie wody z ogniem.
Wie Pan, wszystkie teoretyczne rozważania na ten temat są
niezwykle trudne, ja nie bardzo potrafię.
Spontaniczność wyklucza jakieś
teoretyczne, filozoficzne myślenie.
Teraz, dzisiaj wieczorem mam koncert, będę spontaniczny. Tego nie da się założyć,
prawda ….To zależy od nastroju, chwili,
od wielu czynników, że naturalna
spontaniczność po prostu przychodzi. To
jest pewien dar, który się otrzymuje wieczorem albo się nie otrzymuje. Na
dodatek mówi pan jeszcze naturalność.
Ponadto mnie się wydaje, że jest
wiele utworów takich, które nagrałem
będąc bardzo młodym człowiekiem i miałem większą świeżość, bardziej mi
się to podobało niż gram w tej chwili,
chociaż oczywiście miałem jakieś przemyślenia, dużo słuchałem i siebie i przede
wszystkim innych wspaniałych pianistów.
Te wpływy są nieuniknione. Natomiast jak sobie odtwarzam moje pierwsze spotkanie – nie wiem …..- z balladą
F – dur czy balladą g – moll, pierwszy
raz czytałem frazy, grałem, no to tę taką
piękną pełną zachwytu naiwność już
w dojrzałym wieku trudno odnaleźć, ale tego trzeba szukać. Właściwie to wszystko na tym polega, żeby nie
przekombinować, żeby nie szukać tego,
czego nie ma w utworze , tylko odnaleźć w nim pierwsze wrażenie, pierwsze odczucia - najważniejsze i najtrafniejsze.
Niecałe
dwa lata temu wziął Pan udział w projekcie, który wielu zaskoczył, „Rock
loves Chopin”, w którym obok Pana
pojawili się muzycy rockowi. Jak z perspektywy czasu ocenia Pan ten projekt ?
Jeżeli chodzi o różne eksperymenty z Chopinem to robiłem już
wszystko: i film… z Andrzejem
Jagodzińskim nagrałem też na jego płycie jeden chopinowski utwór, nie mówię już
o różnych ilustracjach do filmów dokumentalnych, tak że tego Chopina w różnych
wariantach próbowałem i tutaj też byłem
zafascynowany, przede wszystkim zapałem i wielką pokorą muzyków rockowych,
których znałem wcześniej, którzy do tego tematu podeszli. Janek Borysewicz przyszedł nagrać walca cis – moll, to trwało, nie wiem… 15 minut?
Tak był nauczony, tak to umiał,
że po prostu dwa razy zagrał i poszedł. Przepraszam bardzo, ale w muzyce
rockowej, to nie jest tak częste, na
ogół chłopcy nagrywają płytę tygodniami czy miesiącami. No i Radek Chwieralski, który to wszystko
opracował, to jest wybitny gitarzysta,
wirtuoz nieprawdopodobny. No tak, wziąłem udział w tym projekcie, mam mieszane
uczucia, niektóre utwory podobają mi się mniej, inne bardziej. To jest
normalne, ale podkreślam, że fajne jest to, że ci muzycy za to się wzięli.
Jednak nie bardzo wiem, jak młoda publiczność ten projekt ocenia. Pewnie ten projekt na koncercie będzie grany
niejednokrotnie zwłaszcza w tym
roku, min. w Chicago, mamy tam jechać. Zobaczymy, nie będę tego oceniał. Tak jakbym
się brał do oceniania muzyki i kapel rockowych. Mam swoich ulubionych. A co do
tego projektu, to tyle.
Ten
projekt jest ciekawą formą propagowania i promowania Chopina, prawda ?
Tak, z tym że ja nie zawsze
zgadzam się z twierdzeniem, że ktoś kto posłucha Chopina w wersji
rockowej, to od razu pójdzie na koncert
klasyczny. Nie ma takiego prostego przełożenia. Szkoda, że tak nie jest. Myślę,
że jedynym takim fenomenem to był film „Amadeus” z muzyką Mozarta, gdzie naraz
ta publiczność mozartowska po filmie zdecydowanie się zwiększyła, powiększyła.
To jest chyba jedyny przypadek w historii muzyki, że film, inna dziedzina sztuki, tak zadziałała na melomanów.
Przypominam
sobie, że Aleksander Wat napisał, że jedną z osobliwości dobrej sztuki jest
chyba to, że cokolwiek się o niej napisze,
zawsze pozostaną nienapisane
rzeczy najistotniejsze. Czy podobnie
jest z muzyką ? Nie wiadomo, jakby się zagrało, to zawsze to najistotniejsze
nie zostało wygrane.
Oczywiście. Są takie
momenty w życiu, że na ogół się nie udaje, większość koncertów w 100 % się nie
udaje. Natomiast są koncerty, które człowieka tak jakby podpuszczają do
dalszego życia, w ogóle do życia, do życia muzycznego w szczególności, gdzie
jest jakiś taki moment, taki wieczór, taki nastrój, wszystkie okoliczności wyraźnie sprzyjają, że
wewnętrzny akumulator, dusza jest tak jakby
naładowana na następne parę
miesięcy i ten entuzjazm, to wspomnienie tego narkotycznego wieczoru
jest i pozostaje. I do tego się z
powrotem dąży przez następne koncerty,
które są lepsze czy gorsze, ale są. Takie wyjątkowe koncerty zdarzają się tylko od czasu do czasu, ale to
są właśnie te istotne punkty w życiu muzyka, które powodują, że dalej to robi.
Przed
Panem kolejne projekty ?
Oczywiście 2010 to Rok Chopinowski, mam trochę różnych
nagrań, nagrywam też na tych instrumentach z epoki.
Inaczej
się gra ?
No inaczej, to jest tak zupełnie jakby się jechało w starym
samochodzie , ma swój urok, ale nie jest to Formuła 1. Na pewno odnajduje się
ślady, echo tego, co słyszał sam Chopin, List czy Schumann, tak to wtedy
brzmiało. Z pewnością jest to
interesujące i w pewnych salach, w pewnych okolicznościach myślę, że to robi
duże wrażenie.
Prywatna
lista „przebojów” Fryderyka Chopina Janusza Olejniczaka.
Koncert f – moll, prawie wszystkie mazurki, nokturny, Sonata b – moll, Scherzo b – moll, no i tak bym teraz pojechał …… bardzo długo.
Ale myślę, że larghetto z Koncertu f – moll, to jest chyba mój ukochany utwór Chopina.
Jacek Marciniak (Radio Merkury)
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.