25 kwietnia 2024, czwartek

Człowiek na rowerze

Ludwik Cichy

Człowiek na rowerze, cz. 5 (opowiqdanie)

 

 

 

Nasz łosoś jest lepszy, bo nie czerwienieje! Prawdziwy łosoś nigdy nie czerwienieje!

 

Rysynek Andrzej Bobrowski


 

 

cz. 5

 

Para bocianów ocenia nogami stan swojego starego gniazda. Czy na tych Azorach są w ogóle jakieś bociany?

 

Kobieta w samochodzie z naprzeciwka, w ciemnych okularach, trąbi, roześmiana macha ręką. Odpowiadam machnięciem. Nie zastanawiam się z kim mnie pomyliła.

 

Za mną agresywne, mściwe trąbienie. Szoferakowi w niebieskiej furgonetce życzę odwetowo wszystkiego najgorszego. Za chwilę odwołuję te życzenia; jadę asfaltem, gdy obok biegnie równolegle droga dla rowerów. Zjeżdżam niezwłocznie na ścieżkę wyznaczoną dla takich jak ja. Chociaż jest niewygodna, z przyjemnością chronię się w bezpiecznej poprawności, która pozwala mi nie uważać i nie myśleć, teraz inni muszą uważać i myśleć za mnie.

 

Ta kobieta, która mnie z kimś pomyliła... im dłużej staram się o niej nie myśleć, tym bardziej jej twarz wydaje mi się znajoma. Znajoma z agencji, w której straciłem prawie rok? Ale przecież to jest 300 kilometrów stąd. Nie zwróciłem uwagi na rejestrację jej auta i teraz mogę tylko starać się o tym nie myśleć.

 

O czym chcę nie myśleć? O bubkach z reklamy. Wykonują tak niepoważne zajęcie, że muszą to uzasadniać przesadnie poważnym myśleniem o nim; codzienne udawanie brania się na serio, ciągłe zmuszanie do braku wątpliwości, wyłącznie pewność swych racji i nerwowe poszukiwanie nowych uzasadnień; męcząca, ogłupiająca gonitwa za racją, do jakich karykatur to prowadzi?

 

LUDZIE REKLAMY. Co tam jakiś Proust, Dostojewski, Hemingway... mu tu dopiero walimy literaturę; co tam Paganini, Modigliani, Toulouse Lautrec... my tu dopiero wyrabiamy sztukę, codziennie, całe kilogramy prawdziwej, perfekcyjnie sprofilowanej sztuki! Nowa jakość. Lepsza niż stara, bo nowa; lepiej być pierwszym czy lepszym, dlaczego nie pierwszym i lepszym?, dlaczego nie pierwszym lepszym, dlaczego nie, dlaczego nie chcą kupować waszego białego łososia skandynawskiego?, naprawdę?, proszę bardzo: „ Nasz łosoś jest lepszy, bo nie czerwienieje! Prawdziwy łosoś nigdy nie czerwienieje!" Już kupują? Potrafimy cuda. Dlaczego łysy nie miałby doznać rozkoszy zakupu szamponu przeciw-łupieżowego z opcją wymiany na punkty z logiem stacji lepszych bo drożejących paliw? Cuda, to nasza specjalność w sprawie nowej jakości lepszego życia, nie prześpij okazji, dołącz do pierwszych lepszych!

 

Jeszcze byłem za mało cwany, żeby dobrze udawać naiwnego; za mało cwany, by wiarygodnie grać dobrego człowieka; po prostu byłem nim. Bo nic innego nie umiałem, nie potrafiło mi przyjść do głowy. Straciłem w tej agencji prawie rok, z wzajemnością. Dzisiaj moje zachwyty, komplementujące komentarze są bardzo cenione, tak są autentyczne. Produkuję je już bez wysiłku, automatycznie, chociaż czasem rzeczywiście coś wzbudza jeszcze mój podziw, a może tylko nabieram sam siebie, bo już potrafię; potrafię nabrać każdego, więc dlaczego nie siebie? Przeważnie podoba mi się co innego niż podoba się wszystkim.


Spatynowana kopuła na wieży małego kościoła, zarys zabudowań, na ścieżce zaczynają rosnąć dwie postaci, mniejsza i większa. Mniejsza jest jasnokolorowa, większa, czarna, wychyla się w prawo i zaraz powraca do pionu, kołysze się miarowo, regularnie jak jednostronne wahadło. Stara kobieta, ubrana w odświętne czernie, utyka na jedną nogę, prowadzi za rękę na spacer kilkuletnią dziewczynkę, prawdopodobnie wnuczkę. Cały jej skarb, wszystko co osiągnęła w życiu. Jest szczęśliwa i spełniona – mimo kalectwa i podeszłego wieku zaufano jej, powierzono (może?) jedynaczkę. Zwalniam i z całą należną powagą, z nabożeństwem prawie zabieram się do omijania tej pary łukiem.
Dziecko trzyma w wolnej ręce dużego czerwonego lizaka w kształcie serca. Nie liże go, nie gryzie, lizak jest zawinięty w celofan zawiązany błyszczącą wstążką. Mała nie rozstaje się ze swoim skarbem, nawet na spacerze. Dwie kobiety, każda trzyma w ręce swój skarb.


Za tą wsią będzie rzeka, przy moście powinna rosnąć wielka wierzba. Kiedy stawało się pod nią przy grubaśnym pniu, było się jak pod ogromnym kloszem z opadających pionowo w dół gałęzi. Wierzbowy świat, odcięty od reszty zieloną ścianą, z której waliły cienkie snopy słońca przez dziury w kloszu. Wierzbowy świat. Wciąż jest! Drzewo stoi jeszcze większe. Nigdy cię tu nie zabrałem. Byłem tu już z kimś innym.


Cdn.

 

Rysunek Andrzej Bobrowski

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.