Gorzkie żale
Nie jestem poetką intelektu, ponieważ mam cipkę, a nie chuja; moje
poglądy na sztukę nikogo nie interesują. Nie jestem feministką, ponieważ
mam mózg oprócz cipki, i to on determinuje moje zachowania. Jestem
zakładniczką ludowej teorii, że mądrzejszy powinien głupszemu ustąpić.
Nie jestem mężatką, bo jestem w stanie sama się utrzymać. Ostatni
kochanek dymał mnie w skarpetkach na hotelowym łóżku. Strasznie było
fajnie.
Rysunek: Anna Cięciel-Łukaszewska
Zawsze za wszystko płacę. To mnie nieco wkurwia, bo przecież koszta
imprez winny się rozkładać bardziej proporcjonalnie między
członków imprez. Jednakże nie narzekam.
Tak, czasami udaję głupszą niż jestem, żeby kolegom nie robić
przykrości. To jak zwalniać bieg, kiedy się z kimś ścigasz, z kimś,
kto jest Ci zbyt drogi, żebyś chciał z nim wygrać.
Tak, kotki, Bóg istnieje. Teraz słucham Waszych przewidywalnych
wierszy, i wiem, że istnieje, bo człowiek nie mógłby sam z siebie
być tak perfidnie samozachwycony tym, że potrafi jako tako
sklecić trzy albo cztery zdania i ktoś mu to wyda.
Wiem, że to będzie moja najsłabsza książka. Jest słaba, bo nudzi jej
się bycie silną. Przed trzydziestką wydała te wiersze zebrane
z kilku tomików, w których w coś wierzyła i dawała tej wierze wyraz na papierze.
Tymczasem nawet kochankowie jej nie szanowali. Nie, to nie. I
spierdalać. Jak to o niej mówili? „Tandetna efekciara”, „zazdrosna
grafomanka”, „niezła kupleciara”. Nie ma tragedii, bo już nie ma nic.
Graliśmy kiedyś we wszystkich zespołach, nawet discopolowych.
Tańczyliśmy głośno i cały świat się zwijał u naszych zmęczonych,
tanecznych stópek. Złote lata ponowoczesności. Potem przyszedł
ten grudzień, kiedy dałeś mi w twarz przy kolegach, i żaden
nie zareagował, bo przecież wiedzieli, że bym się obraziła.
Potem usunęłam ciążę w prywatnej przychodni w Tychach. Lekarz spartaczył sprawę, później go zamknęli, ja nie chciałam zeznawać, nie chciałam przynosić więcej wstydu rodzicom; już mieli go dosyć.
Dziewczyny z wydawnictwa, ten numer jest dla Was! Jesteście świetne; bardzo Was przepraszam, że podnosiłam na Was głos i piłam alkohol. Nadal piję alkohol, choć raczej nie podnoszę głosu. Chyba nie mam na kogo.
Nikt się nie wpierdala w mój styl życia i sposób, jaki obrałam, aby jako dobra katoliczka zapobiec samobójczej śmierci, która, o ironio lingwistyczna, jest grzechem śmiertelnym.
Gwiazdorze Rocka. Kochałam Cię mocno bezinteresownie. Pojechałam na festiwal opolski, żeby Cię zobaczyć w idiotycznym kostiumie. Nawet dolna warga mi nie drgnęła, znajomym też nigdy nie pozwalałam z Ciebie zakpić, ani Cię oceniać. W łóżku byłeś najlepszy. W wannie też było cudownie. Potem wybrałeś azyl na zadupiu, i pewnie nigdy nawet nie otwarłeś mojej książki.
Kochani debiutanci, autorzy redagowanych przeze mnie książek, studenci warsztatów twórczego pisania, pracodawcy, taksówkarze, komornicy, prawnicy, ekspedientki, kolejarze, itd. Co Wam szkodziło być miłymi dla mnie?
Byłam, a może bardziej starałam się być, miłą osobą. Niekiepsko się na tych mrzonkach przejechałam.
Marta Podgórnik, „Gorzkie żale”, „Dodatek LITERAcki. Gdynia”, nr 4(5)2009, str. 4.]
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.