Czytelnia człowieka dla ludzi
Królik polski (2)

Polska wiewiórka i polski królik siedzieli sobie w zielonych nieużytkach i słuchali co mówi polska wiewiórka. Wkrótce dosiadł się polski kret i tak sobie razem słuchali co mówi polska wiewiórka.
Cały tekst, Klick!!!
Królik polski - ciąg dalszy
napad
Polska wiewiórka i polski królik siedzieli sobie w zielonych nieużytkach i słuchali co mówi polska wiewiórka. Wkrótce dosiadł się polski kret i tak sobie razem słuchali co mówi polska wiewiórka.
- Pięknie napadają w AMERYCE, filmowo, aż miło popatrzeć – wszyscy słuchali głosu, który mówił, i nie musieli nic robić, bo przecież byli dostatecznie zajęci słuchaniem. – Czy na bank, czy na innego złoczyńcę – zawsze porywająco i z klasą. Naprawdę, możecie mi wierzyć, aż by się chciało porwać coś z nimi, pouczestniczyć, zanurzyć w takim brawurowym kadrze filmowym. Ach, AMERYKA...
-Yeah – przytupnął polski królik
- Może byśmy też coś napadli, porwali, pouczestniczyli brawurowo trochę? – rozpalił się polski kret.
- A kto tu ma coś do napadnięcia, czy tam porwania?
- Sowa by mogła mieć – podsunął polski kret.
- Yeah! – rozpalił się polski królik.
- Ja bym zrobił podkop i hyc, napadamy! – polski kret wyglądał na tak podnieconego jak był.
- Jaki podkop? Biedaku... – rzekła polska wiewiórka tonem terapeuty. – Sowa mieszka w dziupli na wysokości piątego piętra.
- Yeah... - westchnął królik polski i zaczął wyglądać na zrezygnowanego, czyli normalnie.
- Mówię wam, tu nawet nie ma okoliczności żeby się chciało napadać, porywać, grabić, rabować – podsumowała polska wiewiórka. – O! W AMERYCE, tam są dopiero warunki, tam od razu by się chciało ponapadać, pomalwersować. Tam wszystko inspiruje do skoku życia. A tu... se możesz skoczyć z jednej kłody pod nogi na drugą kłodę i... i spać pod pierzynę, o ile masz kulturę ścielenia jeszcze.
- Yeah... westchnął polski królik i wyglądał bardzo, bardzo normalnie.
wróbel
Od samego rana wielkie poruszenie, wszystkie zwierzęta ogromnie podniecone – ma przylecieć wróbel. Amerykański! Z Ameryki! Nie wiadomo kto pierwszy przyniósł tę wieść, a kto dowiedział się o tym ostatni. Tak jak nie wiadomo, czy jest coś na rzeczy, czy to tylko przeciek sterowany prowokacją. Gruchnęła wieść i nikt i nic już nie powstrzyma biegu zdarzeń.
- Z AMERYKI! – egzaltowała się polska wiewiórka największymi literami, jakie znalazła do dyspozycji.
- Yeah!!! – triumfował królik polski.
- Ale co robić, co tu zrobić, jak się zachować, żeby nie wyjść na pierwszego lepszego z narożnika...?! – gorączkował się polski kret. - Się chyba pochlastam z tych nerw.
- Bynajmniej... - polska wiewiórka zawiesiła głos dla nadania wagi - ... ewentualnie...
- No mówże, na miłość boską! – ponaglał kret polski. – Nie widzisz jakie mam wypieki, jak mi bije do głowy?, no dalej!
- Coś trzeba zrobić – ujawniła polska wiewiórka.
- Zaraz mi pęknie żyłka i wypłyną mlecze – ostrzegł polski kret.
– Chodźmy do bizona! – olśniła polską wiewiórkę myśl. – On jest bliżej międzynarodowego protokołu kwestii. Bonansus, Buffalo... rozumiecie, właściwe korzenie, et cetera...
- Genialnie! – pochwalił kret polski. – Chodźmy!
- Yeah! – przytupnął polski królik.
- Wypadało by coś powiedzieć - podzielił się wiedzą polski bizon. – Może powitać?
- Ale jak? Co powiedzieć? – polski kret denerwował się wizją nadciągającej kompromitacji.
- Może: how you've grown! – podsunął nieśmiało polski bizon.
- Nie, nie – zaoponowała polska wiewiórka. – To powinno być coś wyjątkowego, prosto z mostu serca, żeby każdy zrozumiał, prawda królik?
-Yeah – zgodził się królik polski.
- Well? – podsunęła polska wiewiórka.
– Takie krótkie coś to każdemu się może wymsknąć – skrytykował kret polski. - To powinno być coś przeszło więcej.
- Well, well? – wyskoczyła polska wiewiórka.
- Wciąż nie to. Co robić, co tu zrobić...? Co by tu... No mówcie coś! – zaapelował gorączkowo kret polski. – Na miłość boską, przecie on już może leci, może jest tuż...!
- Cześć wróbel? – nieoczekiwanie wycisnął z siebie polski królik, zdziwiony, słysząc to, co właśnie wycisnął.
- Cześć, się ma – wszyscy zadarli głowy, by ulokować wzrok tam, skąd dobiegł głos. Na gałęzi brzózki przysiadło małe szare ptaszysko i wpatrywało się w zebranych na dole.
- Nie macie czasem trochę suchy chleb dla konia? – zapytało małe szare ptaszysko. - Bo z daleka, i kurna bym zjadł trochę suchy chleb dla konia.
- Spieprzaj dziadu! – ofuknął ptaszysko kret polski.
- Suchy chleb! Ja nie mogę, w takiej chwili suchy chleb!!! – zdenerwowała się polska wiewiórka. – Niektórzy kompletnie nie mają klasy. - Dupy nie truj! – wydarła się. – Spieprzaj dziadu jeden!
- Yeah! – zawtórował królik polski.
I wróbel odleciał. Zobaczyć, czy nie ma go w innym, jakimś lepszym miejscu.
Koniec
(sierpień 2012)
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.