29 marca 2024, piątek

Dariusz Łukaszewski

Pewnego dnia (opowiadanie) cz. 2










Wychodzę na ulicę. Niewidzialny.

Patrzę na ludzi, którzy mają mnie za nic.


Jedni odziani w bogactwo, a inni nie. Jedne auta gnają w jedną stronę, inne w przeciwną; wszyscy bardzo się śpieszą, pędzą z jednego miejsca w którym się nudzą, do innego, w którym będą się nudzić. I chcą tam się znaleźć natychmiast, żeby nie tracić czasu na bzdury. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy uważają, że ich to nie dotyczy.


Na świecie żyją miliardy, ale wcale nie są to sami ludzie wybitni; większość to jest tło dla ludzi wybitnych. Nigdy wszystkich nie poznam. Nie dowiem się niczego o tych miliardach. Dla nich też nie będzie miało żadnego znaczenia czy jestem, czy mnie nie ma.


Dwóch typków - widać, że są uzbrojeni w młodość i niecne intencje – obserwuje mnie taksującym wzrokiem, ale szybko traci zainteresowanie; nie mam niczego, co oni chcieliby mieć. Jestem nieciekawy, choć wiem o sobie takie rzeczy, o których nie wie nikt. A nawet takie, o których nikt nie chciałby wiedzieć.


Ulica kipi zgiełkiem. Za sto lat nikt z ludzi, na których patrzę, nie będzie żył.
Mój świat przestanie istnieć. Ale teraz jeszcze wszyscy są na swoich miejscach. Dyrektor funduszu inwestycyjnego wsuwa się do auta jak do lektyki. Kierowca zamyka za nim otwarte przed chwilą drzwi. Za kwadrans dyrektor wysiądzie, wejdzie do windy, która uniesie go pod niebo na ostatnie piętro apartamentowca, gdzie w asyście oczekującej sekretarki przejdzie do gabinetu z pięknym widokiem na świat. Bezpieczny, zadowolony z siebie, spełniony zasiądzie na tronie i spędzi na nim jakiś czas. Już dawno osiągnął wysoko cenioną zdolność bycia bydlakiem od podejmowania nieludzko krzywdzących decyzji. On też nie będzie żył za sto lat. Umrze już pod koniec tego tygodnia na zawał, kopulując z tą sekretarką, która teraz wprowadza go do niebiańskiego gabinetu. Wszystkie gazety o tym napiszą i ja o tym przeczytam, jak wszyscy. Ale teraz o tym nie wie i myśli, że ma przed sobą wszystko. Wszyscy myślą, że mają przed sobą wszystko, że najlepsze musi dopiero przyjść.


Człowiek się głównie z wyglądu składa i choćby nie chciał przyjąć tego do wiadomości, to i tak zawsze jakoś wygląda. Na przykład są mężczyźni z twarzami kobiet, i zdarzają się kobiety o twarzach mężczyzn; wyprowadzaczka psów nosi twarz ruskiego ofermy. Poza tym wygląda krzepko i zdrowo. Ma w sobie dużo godności, nigdy nie patrzy ci w oczy - kiedy wzrok napotyka wzrok, ona zawsze pierwsza spuszcza swój na ziemię; nie chce żebyś rozpoznał w jej spojrzeniu, że oczekje już wyłącznie na drwiny, upokorzenia, nie chce żebyś oglądał ją w takim stanie. Woli wyglądać na taką, której tu w ogóle nie ma. Najchętniej zniknęłaby z twojego pola widzenia, ale nie może, bo wyprowadza akurat Herę, rottweilerkę żony redaktora tutejszej gazety. Za godzinę wyprowadzi cane corso italiano komendanta policji, bo ten nie może, gdyż cały dzień zajęty rozstrzyganiem przetargu na zakup najnowszego modelu pałki do bicia ludzi. I będzie już południe, a po południu ma do wyprowadzenia dogo canario księdza Arkadiusza, bo duchowny do wieczora wysłuchuje ludzi, którzy donoszą mu sami na siebie w formie spowiedzi o najgorszych rzeczach, jakie byli w stanie dokonać. Potem wyprowadzi kaukaza Nero, bo jego pan – szef sztabu wyborczego tutejszej partii - będzie głowił się nad wymyślaniem nowych obietnic wyborczych, i zejdzie mu sporo czasu, bo poprzednim razem obiecał już wszystko i teraz wymyślić coś nowego do obiecania niełatwo. Wyprowadzaczka psów nie może tak sobie zniknąć z pola widzenia, przestać istnieć, jak ja już mogę, bo zagrażałoby to istnieniu stanu rzeczy: ludzie nie mieliby komu donieść na siebie na spowiedzi, pozostaliby bez nowych obietnic wyborczych i trzeba by ich bić niemodnymi, starymi pałkami.


CDN



Ilustracja: Insan Manzaralari, Klick!!!


   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

Aktualnie brak komentarzy.
Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.