29 marca 2024, piątek

Czytelnia człowieka dla ludzi

Karen Blixen

Pożegnanie z Afryką


Okładka książki, mocno sfatygowana, jak widać (egzemplarz pochodzi z 1969 roku i jestem co najmniej 17. użytkownikiem /być może, czytelników miała ta moja książka znacznie więcej, ale wiem z całą pewnością o 16/).



„Pożegnanie z Afryką”, Karen Blixen, było później wznawiane, a film z Meryl Streep i z Robertem Redfordem obejrzało wielu. Ilekroć wracam do mojego egzemplarza (Wydawnictwo Iskry, 1969, przekład Józefa Giebułtowicza) zastanawiam się na czym polega magnetyzm tej książki, którego zabrakło w filmie. Może zawiera się w takich właśnie fragmentach, jak ten poniżej, które wyciachano z filmowego melodramatu z lwami i słoniami w tle?
(DŁ)

 

 

 

Str. 149 - 156

Somalijskie kobiety

O jednej grupie gości, która odgrywała wielką rolę na farmie, nie mogę wiele pisać, bo nie przypadłoby im to do gustu. Były to bowiem kobiety Faraha.

Gdy Farah się ożenił i przywiózł na farmę żonę z Somali, wraz z nią przybyło całe stadko pełnych życia, ciemnych gołębi: matka, młodsza siostra i kuzynka wychowana w tej rodzinie. Farah oświadczył mi, że taki zwyczaj panuje w jego ojczyźnie. W Somali głowy rodów kojarzą małżeństwa biorąc pod uwagę pochodzenie, majątek i reputację młodych ludzi. W dobrych rodzinach narzeczony i narzeczona nie znają się aż do dnia ślubu. Somalijczycy są jednak narodem rycerskim, nie pozostawiają swych cór bez opieki. Dobry ton nakazuje, aby młody mąż przez sześć miesięcy po ślubie zamieszkiwał we wsi żony, co pozwala jej występować w roli gospodyni, osoby znanej i wpływowej w miejscowym otoczeniu. Czasem jednak mąż nie może uczynić zadość temu zwyczajowi, a wtedy krewne żony nie wahają się towarzyszyć jej w pierwszym okresie życia małżeńskiego, choćby to nawet oznaczało dla nich przeprowadzkę i wyjazd do odległego kraju.

Kółko somalijskich kobiet powiększyło się później jeszcze o jedną dziewczynkę z tego samego plemienia, sierotę, którą Farah wziął za swoją. Mam wrażenie, iż nie zapominał przy tym o niezłym zarobku, który mu przypadnie, gdy dziewczyna wyjdzie za mąż. Podobna historia jak Mordechaja i Estery. Sierota okazała się niezwykle mądrym i żywym dzieckiem. Warto było obserwować, jak w miarę przybywania jej lat inne panny wzięły ją w swoje ręce i skrupulatnie urabiały na młodą dziewicę comme il faut. W chwili przybycia na farmę miała jedenaście lat i od samego początku wymykała się z rodzinnego grona, aby mi dotrzymać towarzystwa. Jeździła ma moim kucu, nosiła za mną sztucer albo też gnała z kikujuskimi toto do stawu rybnego i tam, podkasawszy spódnicę, na bosaka galopowała po brzegu ciągnąc sieci. Małe dziewczęta somalijskie mają ogolone głowy, zostaje im tylko wianek włosów na samym kraju i długi kosmyk na samym środku czaszki. Ta piękna moda nadaje dzieciom wyraz wesołych i złośliwych mnichów. Z czasem jednak, pod wpływem starszych dziewcząt, sierota zmieniła się, a proces tej zmiany ją samą zaciekawił i pochłonął. Zaczęła chodzić bardzo powoli, jakby jej przywiązano ciężary do nóg. Zawsze miała oczy spuszczone według najlepszych wzorów, a z chwilą pojawienia się kogoś obcego natychmiast znikała. Już więcej nie obcinano jej włosów, gdy zaś wyrosły odpowiednio długie, tamte panny splotły je w małe warkoczyki po obu stronach głowy. Nowicjuszka poddawała się wszystkim niewygodom rytuału z powagą i dumą; nie ulegało wątpliwości, że wolałaby umrzeć, niż nie stanąć na wysokości zadania.

Jak opowiadał mi Farah, jego teściowa, stara kobieta, cieszyła się w swoich stronach wielkim szacunkiem ze względu na to, iż dała córkom doskonałe wykształcenie. Były przykładem dziewiczych cnot. Muszę powiedzieć, że trzy miocie kobiety rzeczywiście odznaczały się wytworną godnością i skromnością; nigdy nie spotkałam kobiet o manierach takich dam. Dziewczęcą skromność akcentowały stroje. Dziewczęta nosiły bardzo sute spódnice, na które - wiem o tym, bo często kupowałam dla nich jedwab lub perkal - szło po dziesięć metrów materiału. Pod tą masą materiału ich zgrabne kolana poruszały się wymownym i tajemniczym rytmem:

Twe smukłe nogi pośród falban drżące

Drażnią i męczą obudzone żądze

Jak czarownice, co w głębokie słoje

Sączą tajemne, miłosne napoje.*

 

________________

* Baudelaire. Kwiaty zła — Piękny statek.

 

Matka była imponującą postacią; krzepka, odznaczała się dobrodusznym spokojem słonicy, która jest pewna swej siły. Nigdy jej nie widziałam rozgniewanej. Nauczyciele i pedagodzy zazdrościliby jej zdolności wychowawczych; w jej ręku nauka nie była ani przymusem, ani harówką, lecz jakimś szlachetnym spiskiem dostępnym tylko dla uprzywilejowanych uczniów. Mały domek, który zbudowałam w lesie dla rodziny Faraha, stanowił szkółkę białej magii, a trzy młode dziewczęta spacerujące wdzięcznie po ścieżkach wokół tego domku przypominały trzy młode czarownice, pilnie uczące się sztuki zdobywania wielkiej siły. Współzawodniczyły ze sobą w najprzyjaźniejszym nastroju. Gdy ktoś znajduje się już na rynku i słyszy, że jego cena jest przedmiotem publicznej dyskusji, rywalizacja staje się prawdopodobnie szczera i szlachetna. Żona Faraha, która nie musiała już troszczyć się o własną cenę, zajmowała specjalną pozycję dobrej uczennicy po pomyślnym egzaminie z czarodziejskiej sztuki. Czasami odbywała poufne narady z Główną Czarownicą, a taki zaszczyt nigdy nie przypadł w udziale żadnej z dziewcząt.

Wszystkie te młode kobiety miały wysokie wyobrażenie o swojej wartości. Mahometańska dziewica nie może wyjść za mąż poniżej swego stanu, gdyż to pogrążyłoby w niesławie całą rodzinę. Mężczyzna może się ożenić w niższej sferze, to mu nic nie szkodzi - wielu młodych Somalijczyków przyjmowało za żony Masajki. Ale gdy somalijska dziewczyna mogła wyjść za Araba, Arabka nie mogła wyjść za Somalijczyka, bo Arabowie stanowią wyższą kastę przez bliższe pokrewieństwo z Prorokiem. Wśród samych Arabów dziewczyna pochodząca z rodu Proroka nie może wyjść za mąż za mężczyznę nie należącego do tego rodu. Ze względu na swoją płeć młode kobiety mają prawo do kariery społecznej. Sami Somalijczycy zupełnie serio porównywali te zasady z przepisami obowiązującymi w pełnokrwistej stajni zarodowej. Nie należy się dziwić takiemu porównaniu, bo niezwykle wysoko cenią klacze.

Gdy nasza znajomość zacieśniła się, dziewczęta wypytywały mnie, czy może być prawdą to, co słyszały, że niektóre europejskie nacje oddają dziewczęta mężom za darmo. Opowiadano im nawet, chociaż nie mogą w to uwierzyć, że jest tam jedno plemię tak zdemoralizowane, iż płaci narzeczonemu za ożenek z dziewczyną. Hańba rodzicom, a także dziewczętom, które dają się tak traktować! Gdzie szacunek dla siebie samej, dla kobiecości, dla dziewictwa? Gdyby im zdarzyło się nieszczęście przyjścia na świat w takim plemieniu, oświadczyły mi dziewczęta, przysięgłyby zejść do grobu niezamężne.

W naszych czasach nie mamy już w Europie okazji studiowania techniki dziewczęcej skromności; ze starych książek jakoś nie potrafiłam wyłowić uroku tych spraw. Teraz jednak zrozumiałam, dlaczego mój dziadek i pradziadek musieli padać na kolana. System panujący u Somalijczyków był równocześnie naturalną koniecznością i prawdziwą sztuką, był i religią, i strategią, i baletem, a pod każdym względem stosowano go wiernie, z poczuciem dyscypliny i bardzo sprawnie. Najmilszej jego cechy dopatrywałam się w grze dwu przeciwstawnych sił. Odwieczna zasada opierania się kobiety nie wyklucza z jej strony wspaniałomyślności; pedantyczna skrupulatność szła w parze z fantazją i pogardą śmierci. Kobiety Faraha, córki bitnego narodu, traktowały rytuał skromności jako wdzięczny taniec wojenny. Nie stroiły min niewiniątek, nie spoczęłyby też, póki nie wytoczyłyby ostatniej kropli krwi z serca wroga; były uosobieniem trzech dzikich  młodych wilczyc przybranych grzecznie w owcze skóry. Somalijczycy są surowymi ludźmi, zahartowanymi życiem na pustyni i na morzu. Ciężkie doświadczenia i nieustanne trudy, wysokie fale i długie wieki - to wszystko hodowało, że somalijskie kobiety nabrały hartu i blasku bursztynu.

Kobiety urządziły dom Faraha wygodnie i przytulnie na sposób ludów koczowniczych, które w każdej chwili muszą być gotowe do zwinięcia namiotów. Na ścianach wisiało wiele dywanów i wyszywanych zasłon, a wonności należały do nieodzownego elementu domowej atmosfery. Dodam, że wonności używane przez Somalijczyków miewają czasem odurzający, słodkawy zapach. W życiu na farmie byłam pozbawiona towarzystwa kobiet, chętnie więc pod wieczór spędzałam spokojną godzinę w domu Faraha ze starą matką i z dziewczętami.

Kobiety Faraha interesowały się wszystkim, cieszyły się różnymi drobiazgami. Małe przygody na farmie i żarty na lokalne tematy wywoływały istne kaskady śmiechu. Gdy zaczęłam je uczyć robienia na drutach, śmiały się z tego do rozpuku jak na komedii w teatrze kukiełek.

Ich niewinność nie miała nic wspólnego z brakiem uświadomienia. Wszystkie asystowały przy porodach i bywały przy łożu śmierci, trzeźwo też dyskutowały ze starą matką o szczegółach i tajemnicach życia. Czasami, aby mnie zabawić, opowiadały mi bajki w stylu Tysiąca i jednej nocy, przeważnie wesołe i równocześnie bardzo otwarcie traktujące sprawy miłosne. Wszystkie bajki miały wspólny motyw; bohaterka, czy była niewinną dziewicą, czy nie, zawsze górowała nad mężczyzną i wychodziła zwycięsko. Matka przysłuchiwała się tym bajkom z lekkim uśmiechem.

W tym zamkniętym świecie kobiet — można powiedzieć: za jego wałami obronnymi — wyczuwałam obecność i oddziaływanie ideałów, bez których garnizon nie spisywałby się tak dzielnie. Była to myśl o tych przyszłych wiekach, kiedy rząd światem będzie należeć do kobiet. Stara matka przybrałaby wówczas inną postać i siedziałaby na tronie jako masywny, ciemny symbol owej potężnej bogini, która istniała w dawnych wiekach przed Bogiem Proroka. Nigdy nie zapomniały o tej bogini, lecz przede wszystkim były praktycznymi kobietami, świadomymi aktualnych potrzeb, zdradzającymi niewyczerpany zasób pomysłów.

 

Dziewczęta dopytywały się ciekawie o zwyczaje panujące w Europie i uważnie słuchały opisów wychowania, wykształcenia i strojów białych kobiet. Można pomyśleć, że chciałyby uzupełnić swą taktyczną wiedzę wiadomościami o tym, jak kobiety innej rasy pokonują i podporządkowują sobie mężczyzn.

W ich własnym życiu stroje odgrywały ogromną rolę, w czym nie ma nic dziwnego, gdyż te stroje stanowiły równocześnie materiał wojenny, zdobycz wojenną i symbole zwycięstwa, jak zdobyte sztandary. Ich mężowie, Somalijczycy, są z natury mało wymagający, nie zwracają uwagi na jedzenie, picie i osobiste wygody. Są twardzi i prości jak kraj, z którego pochodzą. Kobieta jest ich jedynym luksusem. Jej Somalijczyk nienasycenie pożąda, ona stanowi dla niego najwyższe dobro, jakie życie może ofiarować. Konie, wielbłądy i stada bydła są mile widziane, rzecz oczywista, ale nigdy nie cenione wyżej od kobiet. Te zaś podsycają obie skłonności, którymi natura obdarzyła mężczyzn. Okrutnie wyszydzają ich najmniejszą słabość; z wielkim osobistym poświęceniem podtrzymują swoją własną cenę. Nie mogą wejść w posiadanie pary pantofli inaczej jak przez mężczyznę, nie mogą być niezależne, lecz muszą należeć do kogoś - ojca, brata lub męża. Zawsze jednak stanowią przedmiot najwyższej wartości i pożądania w życiu mężczyzny. Ilość jedwabiu, złota, bursztynu i korali, które somalijskie kobiety wyciągają od swych mężczyzn, jest zaskakująco duża i przynosi zaszczyt obu stronom. Po zakończeniu długiej i wyczerpującej wyprawy handlowej, wszystko  trudy i ryzyko, przebiegłość i wytrwałość - zamienia się w babskie fatałaszki. Młode dziewczęta, które nie mają jeszcze mężczyzn do oskubywania, czeszą w namiotach piękne włosy i z utęsknieniem myślą o tych przyszłych chwilach, kiedy będą podbijać zwycięzców i łupić zdzierców. Chętnie pożyczały sobie nawzajem eleganckich strojów, z przyjemnością ubierały młodszą siostrę, dumę całej rodziny, w najładniejsze rzeczy zamężnej już siostry. Nawet ze śmiechem nakładały jej na głowę opaskę ze złotogłowiu, chociaż prawo zabrania dziewicy noszenia takiej opaski.

Somalijczycy wyżywają się w sporach sądowych i długich waśniach. Zawsze niemal była jakaś sprawa wymagająca obecności Faraha w Nairobi lub odbycia zebrania rodowego na farmie. Gdy odwiedzałam dom Faraha, stara teściowa delikatnie i inteligentnie starała się ode mnie wydobyć informacje na ten temat. Mogła zapytać o to Faraha, który ze względu na swój wielki szacunek dla niej

powiedziałby jej wszystko, co chciała wiedzieć. Ale dyplomacja, jak sądzę, nakazywała jej iść inną drogą, wywiadywać się pośrednio. W ten sposób mogła, jeżeli jej to odpowiadało, udawać kobiecą nieznajomość spraw męskich i nawet niezdolność pojmowania, o co w nich chodzi. Gdy zaś przyszło jej udzielić jakiejś rady, brzmiało to jak wyrocznia sybilińska i nikt nie mógł nigdy obciążyć jej odpowiedzialnością.

Z okazji wielkich zebrań somalijskich na farmie albo świąt religijnych kobiety miały mnóstwo roboty z urządzeniem przyjęcia i przygotowaniem jedzenia. Same nie brały wprawdzie udziału w bankietach ani nie chodziły do meczetu, kierowały się jednak ambicją co do wystawności i powodzenia przyjęć i nawet między sobą nie zdradzały, co o tym w głębi duszy myślą. Tak mi tym przypominały kobiety starszego pokolenia w moim własnym kraju, że w myślach widziałam je ubrane w suknie z turniurami i trenami. Bo przecież za czasów mojej matki i babki skandynawskie kobiety - cywilizowane niewolnice dobrodusznych barbarzyńców - tak samo czyniły honory domu na owych monstrualnych, męskich uroczystościach: polowaniach na bażanty i jesiennych polowaniach z nagonką.

Somalijczycy już od niepamiętnych czasów posiadali niewolników, więc ich kobiety były w dobrych stosunkach z Murzynami, umiejąc postępować z nimi w miły i żartobliwy sposób. Dla Murzynów zaś służba u Somalijczyków lub Arabów jest łatwiejsza niż u Europejczyków, bo tempo życia ludów Afryki i Arabii jest bardziej zbliżone do siebie. Żona Faraha cieszyła się wielką popularnością wśród Kikujusów na farmie; Kamante mówił mi wiele razy, że ona jest bardzo mądra.

Młode kobiety somalijskie odnosiły się uprzejmie do tych moich białych przyjaciół, którzy częściej mnie odwiedzali, jak Berkeley Cole i Denys Finch-Hatton. Często o nich rozmawiały i zadziwiająco wiele o nich wiedziały. Spotkawszy się z nimi rozmawiały siostrzanym tonem, trzymając ręce ukryte w fałdach spódnicy. Stosunki były jednak skomplikowane, gdyż Berkeley i Denys mieli somalijskich boyów, których dziewczęta nie mogły za nic w świecie spotykać. Zaledwie Jurna albo Bilea, młodzi, ciemnowłosi chłopcy w turbanach, pojawili się na farmie, moje młode przyjaciółki znikały z powierzchni ziemi i najmniejszy ślad po nich nie pozostawał. Jeżeli w tym czasie chciały się ze mną zobaczyć, przekradały się do domu tylnym wejściem, zasłaniając sobie twarze spódnicami. Anglicy zawsze wyrażali radość z tego, iż obdarzano ich takim zaufaniem, lecz mam wrażenie, iż w głębi duszy drażniło ich to uznawanie za istoty niegroźne dla młodych kobiet.

Czasami zabierałam dziewczęta na. przejażdżkę lub na wizyty. Przestrzegałam zasady, aby pytać matkę, czy nic nie stoi na przeszkodzie, nie chciałam bowiem spowodować najmniejszej rysy na nieskazitelnej opinii młodych kobiet. Niedaleko mojej farmy mieszkała pewna zamężna Australijka, która była przez lata czarującą sąsiadką; ona właśnie zapraszała moje somalijskie dziewczęta do siebie na herbatę. To były uroczyste dni. Dziewczęta ubierały się tak, że przypominały bukiety kwiatów, a potem mia¬łam na tylnym siedzeniu samochodu ćwierkający ptasi sejm. Interesowały się domem mojej sąsiadki, jej strojami, a nawet jej mężem, którego widywały z daleka na koniu lub przy pługu. Raz po podaniu herbaty okazało się, że mogą ją pić tylko małe dzieci i zamężna siostra, dla młodych dziewcząt herbata była zabroniona jako zbyt podniecająca. Musiały się zadowolić tylko ciastkami i posłusznie się temu podporządkowały. Powstała jednak dyskusja na temat jednej małej dziewczynki, która przyjechała z nami. Czy jeszcze może pić herbatę, czy też osiągnęła już wiek, w którym ten napój jest zbyt niebezpieczny? Zamężna siostra orzekła, że mała może się napić, ale dziecko obrzuciło nas dumnym wzrokiem i odmówiło herbaty.

 

(...)

Karen Blixen, "Pożegnanie z Afryką", Iskry, 1969, tłumaczenie Józef Giebułtowicz

 

 

   

Komentarze:



Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.

(0)~PawellP, 2013-10-18 01:24:22

Lubie wracac na ta strone ale musze przyznac ze ciezko bylo ja znalezc w google, byla gdzies na 4 stronie. Przydalo by sie jej pozycjonowanie polecam wpisac w google : seo porady i na 1 blogu znajdziesz ciekawy i darmowy sposob na podniesienie pozycji w wyszukiwarkach

Wyraź swoją opinię:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.