Trochę Gombrowicza
Trochę Gombrowicza 12

Witold Gombrowicz, DZIENNIK 1957-1961, fragment 12
1958
VII
Środa
Nie wiedziałem, co robić, przypomniałem sobie, ze N.N.
(właściciel bazaru) zaprosił mnie na kolację, poszedłem...
żeby spróbować szczęścia, a nuż się uda... Ale na mój widok
ogłoszono zbrojne pogotowie, podwojono straże, wytoczono
działa!
Miałem wrażenie, ze szturmuję obronną pozycję. Pan domu
za parapetem sztucznej dobroduszności. Pani domu i jej ciotka,
Raquel, stara panna, na szańcu pryncypiów św. katolickich
z bronią gotową do strzału na wypadek gdybym podpuścił
jakie bluźnierstwo (z tymi intelektualistami nic nie wiadomo!).
Panna opancerzona zdawkowymi uśmiechami i częstująca
Sałatą. Syn, inżynier, w miękkiej koszulce, pulchny, schludny,
z wąsikiem, z pierścionkiem, z zegarkiem, komfortowy —
arcydzieło samowystarczalności.
Fragment pochodzi z:
Witold Gombrowicz, DZIENNIK 1957-1961, Wydawnictwo Literackie
Ilustracja: Fragment scenografii Agnieszki Jarząb
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.
Hey, that's the graeetst! So with ll this brain power AWHFY?