Czytelnia człowieka dla ludzi
Wojciech Cejrowski

Biali ludzie zjadają ludzi, ustami, zębami, przez gardło, do brzucha…
Gringo wśród dzikich plemion
Kiedy dowiedziałem się, że Wojciech Cejrowski napisał książkę podróżniczą, w dodatku – którą ludzie czytają, pomyślałem sobie: cóż, każde powołanie warto uszanować, a w każdym razie dać mu szansę. Wysłałem maila do Pani Marty Kowerko z Wydawnictwa ZYSK i S-KA z prośbą o książkę. Na stronach wydawnictwa znalazłem wpis internauty dedykowany Cejrowskiemu:
Szkoda, że osoba, na którą nie mogę patrzeć i której poglądy stanowią zaprzeczenie mojego światopoglądu, ma zupełnie niezrozumiały dla mnie dar opowiadania ciekawych historii. Na szczęście możliwe jest słuchanie i czytanie bez patrzenia w te złośliwe oczka. Wolałbym, żeby ten dar miał ktoś bardziej przeze mnie ceniony, ale skoro nie mam wpływu na przydzielanie daru opowiadania/pisania, jestem zmuszony to zaakceptować. Obiecuję jednak, że jeżeli kiedykolwiek będę miał na to jakikolwiek wpływ, natychmiast go Panu odbiorę i dam komuś innemu.
Książkę (około 260 stron) przeczytałem w dwa wieczory. I chociaż nie jest to historia, na podstawie której można by nakręcić jeden z tych filmów, które powodują, że do pokoju z telewizorem wchodzi człowiek, a po godzinie, dwóch, z pokoju wychodzi zupełnie inny człowiek, zmieniony pod wpływem wstrząsu wywołanego filmem, to nie uważam tych dwóch wieczorów za zmarnowane. Mało tego, poświęciłbym i wieczór trzeci, gdyby Cejrowski nie zdecydował się postawić ostatniej kropki w miejscu, w jakim ją postawił, tylko gdzieś dalej. Drukujemy w tym miejscu morelowej gazety jeden z fajniejszych fragmentów. Oceńcie sami, czy znajdziecie dla Cejrowskiego dwa wolne wieczory.
(…)
– Gringo – zwrócili się do mnie – opowiedz nam o swoim świecie. Jak tam jest?
– A co konkretnie chcielibyście usłyszeć?
– Jecie ludzi?
– Czy JEMY ludzi!? W jakim sensie??
– Ustami, zębami, przez gardło do brzucha. Zjadacie ludzi?
– Skąd wam to przyszło do głowy? A wy zjadacie?
– Nam nie wolno! Tabu.
– A Dzicy?
– Oni mają te same tabu co my. To nasi bracia. Żadne plemię w tej okolicy nie je ludzi.
– No to dlaczego niby ja miałbym jeść?
– Słyszeliśmy, że biali jedzą ludzi.
– Bzdura jakaś. Kto tak mówi?
– Najstarsi. Pamiętają jeszcze czasy, kiedy po naszej puszczy kręcili się biali. To byli szamani złych duchów. Odprawiali obrzędy, składali ofiary… I zapraszali nas, żeby się przyłączyć. Chcieli, żebyśmy razem z nimi jedli ciało jakiegoś człowieka i popijali jego krwią. Na szyjach mieli zawieszone żelazne trupy, takie same jak ten –wskazał palcem srebrny krzyżyk na mojej szyi. – Więcej nie wiemy, bo to było bardzo dawno temu.
– I co się z nimi stało?
– Zostali przepędzeni. U nas nie wolno jeść ludzi, gringo. Ani pić krwi – mówiąc te słowa popatrzył na mnie znacząco.
– A ja słyszałem od moich Najstarszych, że bardzo dawno temu, kiedy Najstarszy z Najstarszych był jeszcze dzieckiem, wasze plemię było znane z tego, że jadało ludzkie mięso. Zawsze w dniu Wielkiego Święta. I może wciąż jada, co?
– To przez takich jak ty.
– Co przez takich jak ja?
– Ludzie dowiadują się o nas, że jemy ludzi. A nam nie wolno, rozumiesz?! – ton jego głosu podniósł się niebezpiecznie.
Temat był wyjątkowo grząski… Ale przecież po to tu przyjechałem – w poszukiwaniu pierwotnych obyczajów i wierzeń.
– Ode mnie się niczego takiego nie dowiadują – powiedziałem w sposób, który miał brzmieć polubownie.
Po tych słowach zapadła napięta cisza. Indianin dźgał kijem żar ogniska; potem się uspokoił. Podłubał jeszcze przez chwilę między polanami, aż wreszcie cisnął kij w ogień, spojrzał na mnie przyjaźnie i zapytał:
– A co ty im właściwie o nas mówisz, gringo? Kiedy wracasz do swojego świata, na pewno snujesz jakieś Opowieści, he?
– Snuję.
(…)
Wojciech Cejrowski
„Gringo wśród dzikich plemion”, ZYSK i S-KA Wydawnictwo
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.