Zmierzch ery lajków

Nie dajmy się zwieść internetowym statystykom. Fanów można sobie kupić. Tysiąc lajków na Facebooku kosztuje 40 zł, a 10tys. wyświetleń na YouTube jest warte tyle, co jedna pizza. Jednak specjaliści w branży wieszczą, że epoka martwych dusz w sieci właśnie się kończy.
Fragment artykułu Jerzego Ziemackiego, Przekrój nr 2
Agencje handlujące lajkami prześcigają się w ofertach: „1000 realnych lajków za 8 dolarów"; „10 000 lajków wysokiej jakości z Niemiec"; „20 000 lajków z Europy plus gratisy"; „100 000 lajków lub zwrot pieniędzy". Rynek nabijania firmom i osobom statystyk jest bardzo dynamiczny. Również w Polsce: 2 tys. lajków kosztuje u nas 99 zł i 99 gr. Za 4 zł można mieć „120 unikalnych Polaków, z możliwością podziału na województwa". Jeden polski fan wart jest 4 gr. Firmy handlujące lajkami zapewniają, że są uczciwe i działają zgodnie z prawem. I w większości przypadków tak właśnie jest. Otrzymujemy tyle lajków, ile kupiliśmy. Cała operacja jest legalna. To znaczy nie jest nielegalna. A ściślej: nie jest to działanie niezgodne z prawem kalifornijskim (Facebook podlega tamtejszej jurysdykcji).
Admin wrzuca zdjęcie cierpiącego kotka, które należy polubić, by pomóc biednemu zwierzęciu. W rzeczywistości miłośnicy kotów lajkują duży koncern samochodowy.
Handel kwitnie również na portalu YouTube. – Oferuję panu cały pakiet: 100 tys. wyświetleń, lajki filmu (łapki w górę) oraz widzów kanału za 400 zł – mówi mi przez telefon pracownik Social Planet, firmy specjalizującej się w sprzedawaniu wyświetleń na YouTube. I zachęca: – Zawsze dorzucamy kilka tysięcy gratis.
(...)
Cały artykuł w Przekroju nr 2, Klick !!!
Foto, Klick !!!
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.