Czytelnia człowieka dla ludzi
Dzikość serca

Było lato, słońce, w drodze na plażę napotkaliśmy stolik z
tandetą, wybrałem dla niej wiatraczek w czerwone serca. Kupiłem jeszcze cienką
książkę z najbrzydszą okładką pod słońcem. Przeczytaliśmy ją razem, leżąc na
rozgrzanym piasku. Wiatraczek rozpadł się po czterech minutach, książkę mamy do
dzisiaj, w naszym domu. (lc)
DZIKOŚĆ SERCA
Barry Gifford
przekład: Małgorzata Żak
PEGASUS, Warszawa 1992
Potrzebujesz
mężczyzny,
za którym poszlabyś aż
do piekła.
Tuesday Weld
Lula i jej przyjaciółka Beany Thorn siedziały przy stoliku w klubie Raindrop, popijając rum z coca-colą i słuchając białej bluesowej kapeli o nazwie Bleach Boys. Grupa przechodziła właśnie od Dust My Broom Elmore’a Jamesa do Me and the Devil Roberta Johnsona, gdy Beany parsknęła.
— Nie trawię tego piosenkarza — powiedziała.
— Nie
jest wcale taki zły — stwierdziła Lula. — Nie fałszuje.
— Nie,
to nie to. On po prostu ma nieprzyjemny wygląd. Faceci z brodami i wielkimi
brzuchami, wzdętymi od nadmiaru piwa, nie są w moim
typie.
Lula zachichotała.
— Widzę, że traktujesz otyłość jak nie nawoskowaną nitkę dentystyczną. Nawet nie wiesz, jaka jesteś złośliwa.
— Tak, ale jeśli on się przechwala, że o północy cały ten jego zapas tłuszczu przemienia się w męski interes, to zapewniam cię, że kłamie.
Dziewczęta wybuchnęły śmiechem i dokończyły swoje koktajle.
- Słyszałam, że Sailor wkrótce wychodzi — powiedziała Beany. — Zamierzasz się z nim zobaczyć?
Lula skinęła głową, krusząc zębami kostkę lodu.
-
Będę czekała na niego przed bramą — odpowiedziała.
- Szkoda, że tak bardzo nienawidzę mężczyzn — westchnęła Beany. - Poczułabym się lepiej, gdyby było mnie stać na to, aby życzyć ci szczęścia.
-
Nie wszyscy
mężczyźni są doskonali — odparła Lula. — A Elmowi prawdopodobnie nikt nie dał takiej nauczki, jak ty, gdy go wyrzuciłaś.
Beany zawiązała jasne wstążki w kokardę nad czołem.
- Wiesz, co powinnam była zrobić? Powinnam była wypalić mu w bebech z trzydziestki ósemki.
Bleach Boys zmienili rytm, przechodząc w mambo Longhaira, a Beany przywołała kelnerkę.
- Przynieś nam jeszcze dwa podwójne rumy z colą, dobrze? - powiedziała. - A niech to diabli, Lula, spójrz tylko, jak ta suka się porusza.
-
Masz na myśli kelnerkę?
- Aha. Idę o zakład, że gdybym miała taki tyłek, jak ona, Elmo na pewno nie wtykałby swojego ptaka w każdą dziurkę od klucza po tej stronie
Tangipahoa.
— Nie bądź tego taka pewna — powiedziała Lula.
Beany spuściła wzrok.
— Myślę, że dałabym dużo za to, nawet odstawiłabym valium, żeby tylko tak wyglądać.
Czy mnie rozumiesz?
(…)
„Świat jest naprawdę dziki wewnątrz i dziwny na zewnątrz" — rozmyślała Lula. No cóż, w końcu Sailor odzyskał wolność i był nadal najlepszym kochankiem, jakiego kiedykolwiek miała, a jej matka, pani Marietta Pace Fortune, nadal nie chciała zrozumieć, że wszystko, co robili, nie miało na celu zranienia jej. A może miało?
- Skoro już o tym mowa — wypaliła Lula do Sailora. — Czy pisałam ci, że znalazłam listy dziadka w biurku na strychu?
Sailor wsparł się na łokciach.
— A czy rozmawialiśmy o tym?
Lula cmoknęła.
— Wydawało mi się, że rozmawialiśmy, ale pewnie znowu się pomyliłam. Czasami mi się to zdarza. Myślę o czymś, a później wydaje mi się, że z kimś o tym
rozmawiałam.
— Wiesz, kochanie, w Pee Dee brakowało mi twojego sposobu myślenia - powiedział Sailor. - Ciebie zresztą też. Ale tak naprawdę to Bóg jeden raczy wiedzieć, w jaki sposób pracuje twoja główka. A teraz opowiedz mi, co z tymi listami.
Lula usiadła i poprawiła za plecami poduszkę. Jej czarne włosy, które zwykle nosiła związane z tyłu, miejscami tak mocno ściśnięte jak ogon konia wyścigowego, rozsypały się na błękitnej poszewce i wyglądały jak skrzydła krucze. Jej wielkie, szare oczy fascynowały Sailora. Gdy siedział, zawsze myślał o oczach Luli. Pływał w nich, jakby były wielkimi, chłodnymi, szarymi jeziorami z małymi, fioletowymi wysepkami pośrodku. To one utrzymywały go przy zdrowych zmysłach.
—
Dziadek zawsze mnie ciekawił. I to, dlaczego mama
nigdy o nim nie mówiła. Wiedziałam tylko tyle, że mieszkał ze swoją matką,
zanim umarł.
—
Mój ojciec też mieszkał z matką aż do śmierci -
powiedział Sailor. - Wiedziałaś o tym?
Lula potrząsnęła głową.
—
Oczywiście, że nie. Jaka była tego przyczyna?
—
Jak zwykle był
bez grosza — powiedział Sailor.
— A moja matka umarła właśnie na raka płuc.
—
Co
paliła? — spytała Lula.
—
Camele.
Te same, co ja.
Lula przymrużyła swoje duże, szare oczy.
— Moja teraz pali marlboro. Kiedyś chyba paliła koolsy. Podbierałam jej papierosy, gdy zaczynałam palić, gdzieś w szóstej klasie. Gdy już byłam na tyle
-
Mój ojciec szukał roboty i wpadł pod ciężarówkę na
Dixie Guano Road, bocznej ulicy, odchodzącej od Siedemdziesiątej
Czwartej. Gliny powiedziały, że
był
pijany — ojciec, nie kierowca. Ale mnie się wydaje, że chcieli po prostu
zamknąć sprawę. Miałem wtedy czternaście lat.
- Jezu, Sailor, nie miałam pojęcia. Przykro mi,
- Nie ma sprawy. Prawie go nie znałem. Nie bardzo wiem, co to opieka
rodzicielska. Obrońca z urzędu podkreślał to na rozprawie
sądowej o moje
zwolnienie warunkowe.
- No cóż — powiedziała Lula — wróćmy do ojca mojej mamy. Przywłaszczył sobie
pieniądze z banku, gdzie pracował jako urzędnik. I został złapany.
Zrobił to, żeby pomóc bratu choremu na
gruźlicę, który był już wrakiem człowieka i nie
mógł pracować. Dziadka skazano na cztery lata w
Stateville, a jego brat umarł. Dziadek pisał prawie
codziennie list do babci o tym, jak bardzo ją kocha. Ale ona, podczas gdy mąż był w więzieniu, wystąpiła o
rozwód i od tej pory nigdy o nim nie mówiła. Nie
chciała cierpieć z powodu jego nazwiska. Zatrzymała
jednak wszystkie listy! Wyobrażasz sobie?
Przeczytałam je i powiem ci jedno, ten człowiek naprawdę
kochał tę kobietę. Chyba się kompletnie załamał, gdy
dowiedział się, że ona nie chce z nim zostać. Ale kiedy
już kobieta z rodziny Pace poweźmie jakąś decyzję, to
nie ma żadnej
dyskusji.
Sailor zapalił camela i podał go Luli. Wzięła papierosa, zaciągnęła się głęboko i wypuściła dym, mrużąc oczy.
- Sailor, zostałabym przy tobie nawet wtedy, gdybyś był sprzeniewiercą.
- Do diabła, orzeszku - - powiedział Sailor. - Pozostałaś mi wierna po tym, jak załatwiłem Lemona. Kto prosiłby o więcej?
Przyciągnęła Sailora do siebie i pocałowała miękko w usta.
- Wzruszasz mnie, Sailor, naprawdę, i to bardzo głęboko.
Pociągnął za prześcieradło, odsłaniając biust Luli.
-
Ty też jesteś świetna.
- Wiesz, przypominasz mi trochę ojca - powiedziała
Lula. - Mama mówiła mi, że lubił
kościste kobiety
z biustami zbyt dużymi jak na ich ciała. Miał także,
tak jak ty, długi nos. Czy opowiadałam ci, jak zmarł?
- Nie, kochanie,
przynajmniej nie przypominam sobie tego.
-
Zatruł się, gdy usuwał z mieszkania starą farbę, nie
używając maski. Mama mówiła, że jego umysł rozpadł
się jakby na oddzielne cząsteczki. Najpierw zaczął
tracić pamięć. Stawał się niepohamowany. W
końcu oblał się naftą i podpalił zapałką. Ogień zajął cały
dół domu. Ja i mama spałyśmy na górze. Na
Sailor wziął papierosa z ręki Luli i położył w popielniczce przy łóżku. Objął jej małe, delikatnie umięśnione ramiona i ścisnął je.
- Jak to się stało, że masz takie idealne ramiona? - spytał.
- To chyba od pływania - powiedziała Lula. - Jako dziecko uwielbiałam ten sport.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował pod brodą.
-
Masz piękną, smukłą szyję.
-
Babcia Pace też miała długą, gładką, białą szyję.
Była biała jak posąg. Ja za bardzo lubię słońce, aby utrzymać taką biel.
Zaczęli się kochać. A potem, gdy Sailor usnął, Lula stanęła przy oknie i paląc jednego z jego cameli, spoglądała w dal, na rzekę Cape Fear.
„To trochę absurdalne" - pomyślała - „mieć poczucie, że się znalazło na absolutnym końcu bezkresu wielkiej wody".
Spojrzała na Sailora, rozciągniętego na plecach na łóżku. To dziwne, że taki chłopak jak Sailor nie ma żadnych tatuaży. Ludzie tego typu zwykle mają ich kupę. Sailor parsknął przez sen i odwrócił się na bok, pokazując Luli swoje długie, wąskie plecy i płaskie pośladki.
Zaciągnęła się jeszcze raz i wyrzuciła papierosa przez okno.
(…)
- Nie, Marietto, jeszcze ich nie znalazłem.
- Johnnie, może ich w ogóle nie ma w Nowym Orleanie? Może leżą nieżywi
w jakimś rowie w Pascagoula, w Missisipi? Albo Lula, bosa i w
ciąży, jest
- Marietto, uspokój się. Gdyby mieli wypadek, już
byśmy o tym wiedzieli. Naprawdę na nic się nie zda twój
przedwczesny niepokój.
-
Przedwczesny?! Nie strój mnie w swoje piórka, Johnnie
Farragut. Moje dziecko zostało porwane przez
niebezpiecznego kryminalistę, a ty chcesz, abym
była
spokojna?!
- Załatwię tę sprawę, Marietto. Tylko że tak jak ci już
mówiłem, nic nie wskazuje na to, żeby Lula robiła
cokolwiek wbrew własnej woli.
- Johnnie, błagam cię, zrób coś, zanim ten chłopak
zaciągnie ją w jakiś zaułek w Memphis i naszprycuje
narkotykami.
(…)
- Nie wychowałaś głupka, Marietto. Lula ma w sobie zbyt wiele z Pace'ów, żeby zmarnować swoje życie. Według mnie ona się w tej chwili dobrze bawi.
Marietta i Dalceda Delahoussaye siedziały na ganku domu Marietty, popijając słodki wermut „Martini-Rossi" z lodem i cytryną. Dalceda była najlepszą przyjaciółką Marietty prawie od trzydziestu lat, od czasu gdy razem stołowały się w Miss Cook's School w Beauford. Przez cały ten okres ich miejsca zamieszkania dzielił zaledwie dziesięciominutowy spacer.
-
Pamiętasz Yernon i Landisa? Faceta, który miał
hispano-suiza. Trzymał go cały czas w garażu Royce
Womble i w końcu sprzedał za dwadzieścia pięć tysięcy
dolarów przedsiębiorstwu filmowemu w Wilmington.
Jego żona Althea zwiała z hurtownikiemz
Hayti w Missouri. Ten drugi dał jej diamentowy
- Dal... Czy chcesz mi przez to powiedzieć, że niezdolność Althei Landis do samokontroli ma cokolwiek wspólnego z porwaniem mojej kochanej Luli przez tego obłąkanego faceta?
—
Marietto! Sailor Ripley nie jest obłąkany bardziej niż ktokolwiek inny,
kogo znamy.
—
Och, Dal. On pochodzi z pospólstwa. To jest to,czego
unikałyśmy przez całe nasze życie, a teraz moje jedyne
dziecko znajduje się w jego łapach.
—
MariettO; ty zawsze lubiłaś panikować. Kiedy Enos
Dodge nie od razu zaprosił cię do Beau Regard Country Club w 1959,
panikowałaś. Groziłaś, że się
zabijesz albo przyjmiesz zaproszenie od
Biffa Betthune'a. I co się potem stało? Enos Dodge był wówczas z ojcem w Fayetteville i kiedy wrócił dwa
dni później,
zaraz cię zaprosił. Teraz nie ma czasu
na panikę, kochana. Powinnaś przestać narzekać i
stawić temu czoło.
—
Dal, ty zawsze przynosisz mi taką ulgę.
—
Po prostu daję ci to, czego potrzebujesz, rozmowę. To
wszystko.
—
Potrzeba mi jedynie pewności, że Lula jest bezpieczna,
a to bezpieczeństwo da jej tylko dom.
—
Bezpieczna, bezpieczna! To takie powierzchowne
określenie. Nikt nigdy przez całe swoje życie nie jest bezpieczny nawet przez sekundę. -.
Dalceda wysączyła ostatnią kroplę wermutu ze swojej szklanki.
- Masz może trochę więcej tego czerwonego octu w domu? — spytała.
Marietta wstała, poszła do spiżarki i wyniosła stamtąd butelkę. Wyjęła korek i nalała Dalcedzie drinka, po czym dopełniła swój i usiadła.
- A co słychać u ciebie? - spytała Dalceda.
- U mnie?
- Kiedy cię ostatni raz widziałam, nie miałaś żadnego mężczyzny, nie mówiąc już o tym, że nie miałaś nikogo nawet do łóżka.
Marietta cmoknęła dwa razy, zanim odpowiedziała.
— To mało interesujące — rzekła, długo smakując mały łyk wermutu.
Dalceda uśmiechnęła się.
— A jak to było z Clyde'em? Kiedyś mi opowiadałaś, jak Clyde się zachowywał, gdy
byliście razem w łóżku. Mówiłaś coś o mruczeniu,
które wydawał z siebie, co brzmiało tak starodawnie. „Odwieczny odgłos" — tak to chyba nazywałaś.
Mówiłaś też wtedy, że czułaś się, jakbyś była
pożerana przez niemożliwą do powstrzymania bestię, i
że to była
najbardziej mrożąca krew w żyłach
rzecz, jaka ci się kiedykolwiek przytrafiła.
— Dal, mam dość rozmowy z tobą, pamiętasz za dużo.
—
Chyba raczej masz dość słuchania prawdy. Poprostu
cholernie boisz się, że Lula czuje to samo do Sailora,
co ty niegdyś czułaś do Clyde'a.
—
Och, Dal... nie, jak ona by mogła! To znaczy, myślisz,
że tak? Nie, ten Sailor jest przy Clydzie absolutnym
zerem.
— A skąd to wiesz, Marietto? Zawsze oceniałaś tego chłopaka tylko po wyglądzie. — Dalceda uśmiechnęła się.
Marietta upiła następny łyk wermut.
- A
Pan Psia Twarz Farragut przychodzi tak przez cały czas, aby cię obwąchiwać i
łasić się? — spytała Dalceda. — Mogłabyś zacząć z
nim. O, a co
z tym starym gangsterem Marcello Zwariowane Oczy,
Marietta parsknęła.
—
Przestał prosić po tym, jak zmarł Clyde. Byłam wtedy
tak bardzo osiągalna, że to musiało go zbić z
tropu.
—
Podobnie miała się sprawa z Louisem Delahoussaye'em Trzecim
— powiedziała
Dalceda. — Nie
sądzę, żeby prosił o to więcej niż dwa razy
w
ciągu sześciu miesięcy i nie dłużej niż przez osiemi pół
minuty.
—
Dal? Jak myślisz, mam dalej farbować włosy czy też
powinnam pozwolić, żeby odrosły siwe?
- Marietto, wiesz, co ja myślę? Myślę, że przydałby się
nam następny drink.
(…)
- Widziałaś kiedykolwiek ten film z Errolem Flynnem, Objective Burmal — spytał Sailor.
Lula siedziała na krześle, malując paznokcie u nóg.
-
Jeśli dobrze sobie przypominam, to nie — odpowiedziała.
-
Flynn i grupa żołnierzy mają wyskoczyć z samolotu nad
dżunglą w pobliżu Mandalay, czy coś takiego, podczas
drugiej wojny światowej — ciągnął Sailor. — I je
den ze skoczków pyta Flynna:
„Co będzie, jeśli mój spadochron się nie otworzy?" A Flynn
odpowiada: „Cóż, w takim razie znajdziesz się na
ziemi jako pierwszy".
Lula zaśmiała się.
- On był cholernie przystojny — powiedziała. - Nawet, gdy zapuścił wąsy. Bo wiesz, ja specjalnie nie przepadam za zarostem na twarzy u mężczyzn, chyba
że ma to na celu zatuszowanie brzydoty.
Sailor wstał z łóżka i zaczął się ubierać.
-
Chodźmy lepiej, orzeszku, coś zjeść. Jestem gotowy.
-
Najpierw muszą mi wyschnąć paznokcie. Zanim wyjdziemy, opowiedz mi jakąś historię.
-
A jaką, kochanie?
-
Coś, co mogłoby mnie zainteresować. No,
— Ty jesteś naprawdę niebezpiecznie sprytna, kochanie. Muszę to przyznać.
Lula zachichotała i wyciągnęła się na łóżku, pozostawiając stopy za jego brzegiem.
Sailor usiadł na krześle przy oknie. Niemal dostrzegał kłębiącą się na ulicy falę żaru.
— W Pee Dee spotkałem faceta o przezwisku
O'Day Czytelnik — powiedział. —
Czytelnik siedział tam, bo załatwił swoją konkubinę.
Dostał siedemnaście lat za morderstwo drugiego
stopnia.
—
A dlaczego właśnie Czytelnik? — spytała Lula.
—
Nazwali go tak, bo dużo czytał. Nigdy nie słyszałem jego prawdziwego
nazwiska. Czytał książki, które przysyłali mu kumple. Kiedyś
uczęszczał do college'u. Teraz ma około czterdziestu
sześciu lat,
a mimo to nadal czyta.
—
To zdumiewające — powiedziała Lula. — Jak na
kryminalistę, to naprawdę rzadki przypadek.
— Przez dłuższy czas czytał książki jakiegoś zmarłego Francuza. Powiedział mi, że
książki tego faceta były częścią czegoś, co nazywało się
Rememberin' Things Past. Myślę, że to nazwa. W każdym razie, według
Czytelnika, u autora tego czegoś
zawsze pojawiała się chęć zapisania nowej myśli zaraz po zjedzeniu ciastka.
- Ciastka?
— Tak. Facet wgryzał się w ciastko i wtedy cały potok różnych rzeczy, które pamiętał, wypełniał jego umysł, a on wszystko zapisywał. Czytelnik mówił, że ten gość był strasznie chorowity, a pisał nawet wtedy, kiedy już umierał, aż do ostatniej sekundy.
— Lula cmoknęła parę razy.
- Dlaczego Czytelnik załatwił tę babkę? — spytała.
Sailor potrząsnął głową i gwizdnął
przez zęby.
—
O, to cała historia — powiedział. — Mieli córkę,
której nie układało się zbyt dobrze z matką, a i
Czytelnik wytrzymywał w tym domu tylko dla
dobra
dziecka. Wedle jego słów kobieta stosowała przemoc w stosunku do małej
dziewczynki, i do niego też. Opowiadał mi, że raz zaatakowała go
gorącym żelazkiem, a znowu innym razem piłą
łańcuchową.
—
To jak w tym filmie, którego nie poszłam obejrzeć.
—
Czytelnikowi wydawało się, że powinien zostać z
nimi, żeby chronić córkę. Przez pewien czas mieszkali niedaleko Morgan. On wtedy pracował na polach naftowych.
Kiedy to się skończyło, przeprowadził się doPiedmontu
i pracował przy tytoniu. Jego kobieta pracowała
tylko raz, jako pomoc w szpitalu. Czytelnik mówił, że ona wywodziła się z alabamskiej hołoty, a związał się z nią
wtedy, kiedy sam czuł się postawiony niewiele wyżej.
Gdy urodziła się córka, zmienił swoje zajęcie.
- Chyba pochodził z dobrej rodziny — powiedziała Lula — skoro uczęszczał do college'u.
— Ja wierzę w to, co on mówił: że jego ojciec był doktorem — odrzekł Sailor. — Musiało to być pewnie wielkie rozczarowanie dla jego rodziny, że babrał się wokół pól naftowych i wykonywał taką robotę, którą mógł robić ktokolwiek. W każdym razie ta kobieta nie przestawała go nękać, żeby się z nią ożenił i dał córce nazwisko. Czytelnik nie chciał się z nią związać i był przy niej przez ten czas tylko ze względu na dziecko. Domyślam się, że to powtarzało się parę razy, ona namawiała go na ślub, a on odmawiał. Pewnego dnia, gdy córka, która miała już wtedy około dziesięciu lat, była w szkole lub gdzie indziej, ta kobieta podeszła do niego z karabinem i zagroziła, że go zabije, jeśli nie zgodzi się na małżeństwo. Kiedy powiedział jej, żeby się odsunęła, wystrzeliła, ale go nie trafiła. Mówił, że kula musnęła jego lewe ucho i uderzyła w ścianę zaraz za nim. Wyrwał jej broń i wpadł w szał.
- Chcesz powiedzieć, że ją zastrzelił? — spytała Lula.
- Wystrzelił pięć czy sześć razy! Oszalał do tego stopnia, że stał nad nią i strzelał, dopóki nie opróżnił magazynka. Ale prawdziwą pomyłkę popełnił dopiero
potem.
— To nafaszerowanie kobiety tyloma kulami nie było wystarczające?! — przeraziła się Lula.
- Zamiast zawiadomić gliny - ciągnął dalej Sailor - i powiedzieć, że to się stało w
samoobronie lub usprawiedliwić zabójstwo czymś
innym, możliwym do
przyjęcia, on, wyprowadzony z równowagi, zawinął jej ciało w zasłonę łazienkową i
zadekował pod domem.
- A co powiedział córce?
- Po prosty, że matka wyjechała na wakacje, czy
coś w
tym rodzaju. Po czym zostawił ją u swojej rodziny
i wyjechał. Był w Nowym Jorku, Chicago, Las Vegas,
wszędzie. Został złapany, kiedy próbował za
kraść
się, żeby zobaczyć córkę.
-
A w
jaki sposób policja znalazła ciało?
-
O, poczekaj, to też jest cała historia. Oni go nie znaleźli.
Czytelnik w końcu sam powiedział im, gdzie je ukrył.
Po prostu poszli na całość i oskarżyli go tylko na
podstawie dowodu
pośredniego. W środku rozprawy sądowej, gdy Czytelnik myślał już, że się
uwolni od oskarżenia, pod karą wezwano do
stawienia się przed
sądem jego matkę. A kiedy odmówiła
składania ze znań, zamknęli ją. A że była starszą
kobietą o słabym zdrowiu, nie wytrzymała dłużej niż
tydzień. Kiedy
wyszła, przyznała, że syn mówił jej o
strzelaninie. Wtedy Czytelnik złożył zeznanie, że jego konkubina zaatakowała go pierwsza i że zastrzelił ją
przez przypa
dek, gdy szamotali się z bronią.
Powiedział im, gdzie zakopał ciało. Odgrzebali je i
znaleźli w nim mnóstwo dziur po strzałach. Powiązanie tego faktu z ucieczką
Czytelnika nie wróżyło mu niczego dobrego.
Sędzia nie kwapił się z uznaniem jego zeznań, a
przysięgłymi były w większości kobiety. Kiedy wyjaśnił,
że jego konkubina miewała takie ataki szału zawsze, gdy włożyła na siebie znoszony ciuch, spojrzały na niego tak, jakby chciały go natychmiast zlinczować. Czytelnik był
chyba najfajniejszym facetem, jakiego
spotkałem w Pee Dee. Czy twoje paznokcie już są
suche, orzeszku?
(…)
Komentarze:
Twój komentarz ukaże się niezwłocznie po załadowaniu przez administratora serwisu.